Policjanci ćwiczyli na dworze techniki interwencyjne z użyciem broni. Takie zajęcia zawsze odbywają się „na sucho” – bez amunicji. Instruktorzy demonstrowali m.in. sposób wyjmowania broni w pozorowanym napadzie. „Napadniętym” miał być 35-letni funkcjonariusz – od 3 lat
w policji. Nieszczęśliwy strzał padł
z pistoletu o cztery lata młodszego instruktora. Wystrzał nastąpił podczas pozorowanej szamotaniny.
Kula przeszła pod obojczykiem z lewej strony, przebijając ciało na wylot. Ranny natychmiast trafił na stół operacyjny
w szpitalu przy ul. Jaczewskiego.
– Stan zdrowia pacjenta jest stabilny
– mówi dr Paweł
Rybojad z Kliniki Chirurgii Klatki Piersiowej PSK 4 w Lublinie. – Nie ma bezpośredniego zagrożenia życia.
Według wstępnych ustaleń był to nieszczęśliwy wypadek. Badania broni (pistolet glock) wykazały, że feralny pocisk znajdował się w lufie. Policjant przypadkowo musiał nacisnąć spust.
Niefortunny strzelec służy w policji od 1994 roku. Instruktorem jest od 1,5 roku. Członek brygady antyterrorystycznej. Doskonale wyszkolony, zna techniki samoobrony, był mistrzem Polski policjantów w karate.
Na miejsce zdarzenia przybyła ekipa dochodzeniowo-śledcza oraz prokurator. Policjant, z którego pistoletu padł strzał, był trzeźwy. Broń – za wiedzą przełożonych – przechowywał w domu.
– Badamy przyczyny wypadku – mówi podinsp. Bibianna Bortacka, rzecznik prasowy KWP w Lublinie. – Najważniejsze, że ranny pomyślnie przeszedł operację. Na wnioski przyjdzie czas.