Normy zapylenia powietrza w Lublinie są przekroczone. Zanieczyszczenie wzrasta, gdy do miasta wracają studenci. Wtedy po ulicach jeździ znacznie więcej aut. Opony ścierają się o asfalt, a drobiny gumy wzbijają w powietrze.
– To że powietrze jest zapylone ponad dzienną normę może się zdarzyć 35 razy w ciągu jednego roku – tłumaczy Alicja Roguska z WIOŚ. – W Lublinie już w ciągu jednego półrocza przekroczyliśmy ten wskaźnik.
Sprawdziliśmy dane ze stacji pomiarowej przy al. Kraśnickiej. We wrześniu zawartość przewyższała dopuszczalne normy przez 7 dni. Najgorzej było 19 września. Tego dnia stężenie pyłu sięgnęło 70 mikrogramów na metr sześcienny powietrza, podczas gdy maksymalne dopuszczalne zapylenie to 50 mikrogramów.
Z analiz wynika, że powietrze psują... studenci. Bo tabele zanieczyszczeń wyraźnie zaczerwieniły się tuż przed początkiem roku akademickiego. A kolor czerwony sygnalizuje tam przekroczenie normy. – Duże zapylenie może być spowodowane przez samochody – tłumaczy Tomasz Radzikowski z Wydziału Ochrony Środowiska w lubelskim Urzędzie Miasta. – Podczas jazdy opony ścierają się o asfalt. A drobiny tej gumy wzbijają się w powietrze – dodaje Radzikowski.
Nieznacznie pomóc mogłyby polewaczki. Ale od lat nikt nie widział ich na ulicach. Miejski samorząd oszczędza na takich usługach. Tymczasem już niedługo pyłu w powietrzu jeszcze przybędzie. Tym razem za sprawą niskich temperatur, bo do łask wrócą piece opalane węglem. – Właśnie dlatego bardzo często lokatorzy blokowisk oddychają lepszym powietrzem od mieszkańców dzielnic domków jednorodzinnych. Zwłaszcza tam, gdzie w piecach spala się śmiecie – dodaje Roguska.
O wiele lepiej jest ze stężeniem szkodliwych gazów, takich jak tlenki azotu, siarki. Normy mamy wykorzystane w 70 procentach. Zanieczyszczenia pochodzące od zakładów przemysłowych są w Lublinie marginalnym zjawiskiem.