Lubelski oddział Lukas Banku przez dwa lata szukał bez skutku 15 tys. zł należących do naszej Czytelniczki. Gdy zainteresowaliśmy się sprawą zguba znalazła się w... kilka godzin.
W połowie 2004 roku Ewa Sykuła z Lublina założyła w Lukas Banku konto. Przelała na nie 15 tys. zł. Pieniądze były przeznaczone na jednostki uczestnictwa w Lukas Funduszu Stabilnego Wzrostu. Po kilku tygodniach okazało się, że na jej koncie nie ma ani pieniędzy, ani jednostek. – Zwróciłam się do banku, z którego przelałam pieniądze – opowiada pani Ewa. – Dostałam pisemne potwierdzenie, że 15 tysięcy poszło do Lukas Banku. Ale na moim koncie nie było po nich śladu.
No i się zaczęło. Odsyłanie od jednego urzędnika Lukas Banku do drugiego. – Pisałam do centrali i do Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych w Poznaniu. Bo to oni zarządzają funduszem Lukasa. Za każdym razem dostawałam odpowiedź, że pieniędzy nie ma. Ale ich szukają.
Ponieważ szukali bez skutku, pani Ewa przyszła w końcu do naszej redakcji. W lubelskim oddziale banku nie byli zbyt rozmowni. Anna Majdańska, jego dyrektorka, była nieuchwytna. Jej podwładni odesłali nas do wrocławskiej centrali. Tam od Urszuli Łabkowskiej usłyszeliśmy: Sprawa jest do sprawdzenia, ale mogę o tym rozmawiać tylko z naszą klientką. Identyczną odpowiedź dostaliśmy w poznańskim TFI. Już dwie godziny później Małgorzata Sałata z TFI zadzwoniła do naszej Czytelniczki. – Powiedziała, że pieniądze się znalazły. I przeprosiła za nieporozumienie – mówi pani Ewa. – Chwilę później zadzwonili też z lubelskiego oddziału. Tłumaczyli, że przez pomyłkę przelali pieniądze na inne konto. Co się właściwie stało? – To sprawa między bankiem a klientem – ucięła Sałata.
– Skoro to takie proste, to dlaczego Lukas Bank nie mógł znaleźć moich pieniędzy tak długo? – zastanawia się teraz Ewa Sykuła. I zapowiada, że przeniesie pieniądze do innego banku jeszcze w tym tygodniu.