To była bardzo ostra, a momentami żenująca debata. Szefowie największych partii nie szczędzili sobie brutalnych słów.
Tusk wypomniał PiS aferę z handlem narkotykami w Kancelarii Prezydenta i korupcję w Ministerstwie Sportu. Mówił też o zatrzymaniu Janusza Kaczmarka. - To skrajna nieudolność. Skrajny brak sprawności - oceniał rządy Kaczyńskich lider PO.
- Zebraliśmy się, aby przyjąć kapitulację Jarosława Kaczyńskiego. PiS podnosi dzisiaj ręce do góry, mówi: przepraszamy, nie potrafimy, poddajemy się - dodał.
Bronisław Komorowski (PO) wytknął PiS próby podziału Polski na solidarną i liberalną. - To oszustwo godne Goebelsa - powiedział.
Z kolei Jerzy Szmajdziński (SLD) wytykał, że prokuratorzy Zbigniewa Ziobry służą polityce, a nie prawu. - Rząd Jarosława Kaczyńskiego to głównie inwigilacje, potajemne nagrywanie, prowokacje, insynuacje i przecieki, które stały się rutyną - mówił. - Polski rząd znajduje się w cieniu toruńskiego zakonnika - mówił o roli ojca Tadeusza Rydzyka w polityce szef klubu SLD.
- Myśmy byli w rządzie, ale nie rządziliśmy. Ci, którzy rządzili, muszą odejść - oskarżał z kolei Janusz Maksymiuk z Samoobrony.
Roman Giertych zarzucił Kurskiemu kłamstwo. Bo poseł PiS za zasługę swojej partii uznał m.in. wprowadzenie do szkół mundurków. - Okłamał pan Sejm, tak jak okłamywaliście wszystkich - mówił Giertych.
Uzbrojony w statystyki głosowań wytknął sprawozdawcy wniosku PiS Jackowi Kurskiemu kłamstwo w przypisywaniu PiS ulgi prorodzinnej (jak udowodnił, tylko jeden poseł partii Jarosława Kaczyńskiego za tym głosował), mundurków i becikowego - w każdym przypadku ustawy przeszły głosami opozycji.
- Oszust, oszust, oszust - skandowali posłowie. Kurski starał się zachować kamienną twarz. - Pan Giertych przemawiał tak, jakby to był jego ostatni raz - odciął się Kurski. - A ja nie powiedziałem, że PiS wprowadził te ustawy, tylko że za rządów PiS - tłumaczył. Po tej wymianie ciosów Sejm się rozwiązał i nowe wybory będą 21 października.