wyników konkursu. Ostatecznie prokuratura śledztwo umorzyła
Prokuratura niesłusznie odmówiła społecznikom dostępu do stenogramów rozmów między miejskimi urzędnikami z Lublina. Nie oznacza to jednak, że zainteresowana sprawą fundacja może się z nimi zapoznać. Podsłuchane dyskusje nie są bowiem informacją publiczną.
Tak można streścić wczorajsze rozstrzygnięcie Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Lublinie. Wiąże się ono z tzw. aferą podsłuchową, która w ubiegłym roku wybuchła w lubelskim ratuszu. Dotyczyła ona przede wszystkim przewodniczącego rady miasta Piotra Kowalczyka (Wspólny Lublin) oraz Grzegorza Siemińskiego, byłego zastępcy prezydenta Lublina. Siemiński szefuje obecnie Lubelskim Przedsiębiorstwem Gospodarki Komunalnej. Wygrał konkurs na to stanowisko. Był jedynym kandydatem, spełniającym wszystkie kryteria.
Agenci Centralnego Biura Śledczego badali, czy Kowalczyk i Siemiński nie „ustawiali” wyników konkursu. Wiosną ubiegłego roku weszli do ratusza i siedziby LPGK. Zabezpieczyli dokumentację konkursową. Jednym z dowodów w postępowaniu były rozmowy telefoniczne między miejskimi urzędnikami nagrane przez CBA. Prokuratura Okręgowa w Lublinie umorzyła sprawę uznając, że nie doszło do przestępstwa.
Fundacja Wolności z Lublina, działająca na rzecz przejrzystości w życiu publicznym, wystąpiła do śledczych o udostępnienie stenogramów z rozmów między urzędnikami. Uznała, że sprawa dotyczy ich działalności zawodowej, a więc rozmowy należy ujawnić.
– Skoro nie doszło do przestępstwa, to przecież pozwoliłoby oczyścić urzędników z wszelkich podejrzeń – przekonywał wczoraj przed sądem Krzysztof Jakubowski, prezes Fundacji Wolności. – Wiele osób ferowało w tej sprawie wyroki. Brak dostępu do informacji utrudnia ocenę sprawy.
Prokuratura okręgowa nie zgodziła się na ujawnienie stenogramów tłumacząc m.in., że są to materiały opatrzone klauzulą „niejawne”. Z odmową spotkali się również dziennikarze, wnioskujący o dostęp do zapisu rozmów w zakresie dotyczącym wyboru prezesa LPGK.
Fundacja odwołała się do prokuratora apelacyjnego, który utrzymał w mocy pierwsze rozstrzygnięcie. Społecznicy zwrócili się więc ze skargą do WSA.
Sąd uznał, że obie decyzje prokuratur, w części dotyczącej stenogramów, są nieważne. Wydano je z rażącym naruszeniem prawa. Rozmowy urzędników, choć mogły dotyczyć spraw służbowych, nie były bowiem oficjalne. Nie można więc ich traktować jak informacje publiczne.
– Wyrok jest więc tylko formalnie korzystny dla fundacji – wyjaśnił sędzia Witold Falczyński. – Stwierdza on nieważność wydanych decyzji, ale nie prowadzi do uzyskania żądanej informacji.
Zdaniem sądu, śledczy nie powinni wydawać w sprawie żadnych decyzji i od razu odpisać fundacji, że stenogramy nie są informacją publiczną. Nie ma więc podstaw, by je upubliczniać.
Fundacja może jeszcze złożyć skargę kasacyjną do Naczelnego Sądu Administracyjnego. – Decyzję podejmiemy po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem wtorkowego wyroku – powiedział nam wczoraj Jakubowski.