Wywrócenie ruchu drogowego w mieście do góry nogami, piękna pogoda, emocje sportowe, sportowe przybranie centrum Lublina, czyli jak przeżyliśmy trzeci etap 66 Tour de Pologne.
Lublin na prawdziwe ściganie czekał od 1993 r. Wprawdzie w ubiegłym roku Tour de Pologne zagościł w naszym mieście, ale kolarze postanowili zastrajkować i nie dojechali do mety. Tym razem takich problemów nie było, a kibice obejrzeli pasjonującą walkę. – Wydaje mi się, że kolarze zrehabilitowali się za wydarzenia z poprzedniego roku – stwierdził Czesław Lang, organizator wyścigu.
Przez większość wtorkowego etapu wyścigowi przewodziła trójka kolarzy: Laszlo Bodrogi (Węgry, Katusha), Bjoern Schroeder (Niemcy, Milram) i Oliver Kaisen (Belgia, Silence-Lotto).
Uciekinierzy zgodnie współpracowali i w Międzyrzecu Podlaskim mieli już ponad pięć minut przewagi. Od tego momentu peleton jednak wziął się ostro do pracy. Grupa Lampre, gdzie mocno pracował Sapa, konsekwentnie niwelowała dystans między peletonem, a uciekinierami. – Wiadomo, że po Tour de France jestem nieco zmęczony. Na tym wyścigu mam przede wszystkim pomagać Angelo Furlanowi – dodał Polak.
Trójkę śmiałków doścignięto na ul. Sowińskiego. Moment zamieszania w peletonie wykorzystał lider klasyfikacji górskiej, Błażej Janiaczyk (Polska BGŻ), który zaatakował i zwyciężył na premii górskiej. – Dziękuję Markowi Rutkiewiczowi, który wyciągnął mnie z głębi peletonu. Jutro na trasie nie ma górskich premii, dlatego białą koszulką będę mógł cieszyć się aż do piątku – powiedział uradowany Błażej Janiaczyk.
Na Alejach Racławickich Janiaczyka już nie było z przodu, a stery w peletonie objął Liquigas. Na trzeciej rundzie szyki próbowali im pokrzyżować kolarze z Garmin-Slipstream, ale Włosi odparli ten atak.
Finisz był popisem Jacopo Guarnierego, który pewnie pokonał Allana Davisa. – Na tegorocznym Tour de Pologne jest sporo dobrych sprinterów, dlatego zwycięstwo 21-latka nie jest dla mnie niespodzianką – stwierdził Czesław Lang, organizator wyścigu.