Wczoraj rozpoczął się proces kierowcy miejskiego autobusu, który przejechał pasażerkę. Roman P. tłumaczy, że nie zdawał sobie sprawy, że doszło do wypadku. Pani Krystyna zmarła w szpitalu
Roman P. odpowiada za doprowadzenie do wypadku oraz ucieczkę z miejsca zdarzenia. Grozi mu do 8 lat więzienia. Wczoraj kierowcy w sali rozpraw nie było.
15 marca 2016 r. siedział za kierownicą autobusu miejskiego linii 10. Do tragicznego w skutkach wypadku doszło na przystanku przy ul. Lwowskiej. 74-letnia pani Krystyna wysiadała tylnymi drzwiami, które przytrzasnęły jej torebkę. Starsza pani próbowała ją wyrwać. Straciła równowagę i upadła pod autobus. Kierowca ruszył, a jedno z kół zmiażdżyło nogę kobiecie.
– Nie widziałem żadnej kobiety przy drzwiach. Nikt nie zgłaszał, że kogoś przyciąłem lub ciągnę za pojazdem. Nie słyszałem krzyków. Nie czułem, żeby pojazd trafił na przeszkodę – zapewniał śledczych Roman P. – Spojrzałem w lewe lusterko i zacząłem wyjeżdżać z zatoki. Po chwili usłyszałem głos mężczyzny, że jest przycięta torebka w drzwiach. Zatrzymałem się na moment i otworzyłem drzwi. Zobaczyłem, że mężczyzna bierze torebkę i wysiada. Zamknąłem drzwi i odjechałem.
Po zdarzeniu kontynuował jazdę aż do przystanku końcowego przy ul. Gęsiej. Tam przyjechali do niego policjanci.
Według biegłych 74-latka nie miała szans, by uniknąć przejechania przez autobus. Koła zmiażdżyły jej nogę. Konieczna była amputacja.
– Sąsiadka zadzwoniła i powiedziała, że mama miała wypadek – zeznał w sądzie Michał B., syn pani Krystyny. – Kiedy dojechałem do szpitala, była już po operacji. Jeszcze przytomna. Rozmawialiśmy parę minut. Powiedziała, że kiedy wysiadała, przycięły ją drzwi i tyle. Przed wypadkiem była okazem zdrowia.
Po operacji stan 74-latki znacznie się pogorszył. Bliscy pani Krystyny już w śledztwie zwracali uwagę na możliwe zaniedbania ze strony personelu szpitala.
– Podejrzewam, że mama zmarła przez zaniedbania – oświadczył w sądzie drugi z synów pani Krystyny. – Na oddziale intensywnej terapii miała oczy zalepione ropą, a pielęgniarki oglądały filmy na YouTube. Nie chodziłem na skargi, bo bałem się, że specjalnie będą ją zaniedbywać.
Pani Krystyna zmarła w szpitalu kilka tygodni od wypadku. Śledczy uznali, że nie nastąpiło to w wyniku błędów lub zaniedbań ze strony lekarzy.