Jeszcze nigdy tylu lublinian nie widziało opery w swoim mieście co w miniony weekend. W sobotę prawie cztery tysiące i w niedzielę tyle samo osób oglądało i słuchało w hali Globus jednego z najsłynniejszych śpiewanych dramatów - "La Traviaty” Giuseppe Verdiego.
Parking przy hali w obydwa dni był zapełniony autokarami i autami osobowymi z rejestracjami z najodleglejszych województw. Z braku miejsca część samochodów stała na okolicznych parkingach, uliczkach i - niestety - trawnikach osiedlowych. Dużą frekwencję dało się nieprzyjemnie odczuć podczas przerw, kiedy trzeba było się przeciskać przez tłum korytarzami i holami do toalet czy do palarni na zewnątrz obiektu.
Jednak te niewygody znakomicie rekompensowała sztuka. Widzom, wymieniającym się obserwacjami na przerwach, imponowała Joanna Woś, która wcieliła się w główną bohaterkę Violettę. Euforycznie wypowiadali się też o Tomaszu Janczaku, który zagrał Alfreda, kochanka kurtyzany. Nie wszystkim podobały się odważne, przeźroczyste stroje lateksowe postaci z trzeciego planu, przygotowane przez jedną z najlepszych specjalistek w branży Izabelę Stronias. Nie każdemu przypadła też do gustu oszczędna biało-beżowa scenografia.
Ale po spektaklu zdecydowana większość widzów wychodziła z uśmiechami na twarzach.