• Jak długo zawodowo siedzi już pan za kółkiem?
- Kierowcą busa jestem od jakichś 10 lat. W ciągu tygodnia pracuję 5 dni. Trasę z Zamościa do Lublina robię 2-3 razy dziennie.
• To pewnie zdarzają się kontrole. Częściej policyjne czy Inspekcji Transportu Drogowego?
- Nie ma reguły. Ale mamy na to sposoby. Większość kierowców jest wyposażona w CB radio, przez które można poinformować innych, że w tym i tym miejscu odbywa się kontrola. Wtedy każdy zachowuje jeszcze większą ostrożność niż zwykle.
• Wakacje to dobry okres dla kierowców?
- To okres urlopów, więc pasażerów jest mniej. Studenci jeżdżą od września do czerwca, pozostali głównie w weekendy. W pewnym sensie pomogła nam reforma, dzięki której prawie wszystkie większe urzędy zostały przeniesione do Lublina. Teraz, żeby cokolwiek załatwić, trzeba jechać do stolicy województwa.
• Zdarzają się nieprzewidziane sytuacje?
- Rzadko, ale bywa, że samochód się popsuje. Wtedy trzeba podstawić drugi albo przesadzić pasażerów do kolejnego kursowego. Ostatnio mieliśmy taką sytuację, że człowiek jechał do szpitala w Lublinie i po drodze zasłabł. Pomogła mu studentka medycyny, która akurat była w busie. Pamiętam też pasażera, który wypił o dwa piwa za dużo, zaczął być niegrzeczny dla dwóch dziewczyn. Zwróciłem mu uwagę, to zrobił się arogancki wobec mnie. Nerwy mi puściły, zatrzymałem się, wyprosiłem delikwenta.
• Poleciłby pan innym ten zawód?
- Osobom, którym lubią jeździć i praca za kółkiem nie sprawia im trudności, z pewnością tak. Bo praca powinna sprawiać przyjemność. Jeśli jeździ się dobrze, można na tym zarobić. Ale jak ktoś nie ma do tego smykałki, to niech szuka sobie innego zajęcia.
Rozmawiał Michał Kyc