Cztery operacje udrożniania żył głębokich metodą minimalnie inwazyjną z udziałem jej twórcy dr. Petera Neglena wykonali specjaliści z Kliniki Chirurgii Naczyniowej i Angiologii SPSK1 w Lublinie
– Miałam obawy, ale zdecydowałam się na operację, bo dyskomfort, który odczuwałam, był bardzo duży. Po zabiegu czuję się dobrze – mówi Anna Kożuszek z Łabuń, pacjentka u której wykonano jeden z zabiegów.
Kobieta przez 12 lat była leczona tylko farmakologicznie. – Zakrzepica pojawiła się u mnie nagle, po porodzie. Wieczorem byłam zdrowa, rano obudziłam się z siną nogą – opowiada pani Anna. – Lekarze mówią, że po operacji wrócę do pełnej aktywności. Jak tylko wyjdę ze szpitala, mam nadzieję na długie piesze wycieczki i przejażdżki rowerem.
– Przewlekła niedrożność żył głębokich blokuje odpływ krwi z miednicy. Krew wracając do serca nie ma jak pokonać tej przeszkody. To powoduje masywny obrzęk kończyny, ból, zmianę koloru skóry, a w zaawansowanych przypadkach również owrzodzenie – tłumaczy dr Peter Neglen, którzy wziął udział w czterech operacjach w lubelskiej klinice. – To wpływa bardzo negatywnie na jakość życia pacjenta, zaburza jego podstawowe funkcje życiowe.
Innowacyjny zabieg wykonuje się u pacjentów, którzy przeszli zakrzepicę żył głębokich. Jej powstaniu może sprzyjać m.in. brak ruchu, długie podróże, urazy, a u kobiet – ciąża.
– Nie dotyczy to tylko ludzi starszych, ale coraz częściej młodych, nawet w wieku 18 lat. Średnia wieku pacjentów, którzy mają taki problem, to 40 lat – mówi dr Neglen. Zabieg polega na udrożnieniu naczynia minimalnie inwazyjnie, czyli bez nacinania skóry. Najpierw miejsce zwężenia jest rozszerzane balonem. W celu utrzymania drożności zakładamy stent.
Po jednym lub dwóch dniach pacjent wraca do normalnego funkcjonowania. - To jest największa zaleta tego zabiegu, która odróżnia go od metody inwazyjnej czyli zabiegów otwartych – podkreśla Neglen.
Po zabiegu, który trwa od godziny do kilku godzin, pacjent musi być pod opieką specjalistów, chodzić na badania kontrolne i przyjmować leki przeciwkrzepliwe. Powinien też stale ćwiczyć i dbać o prawidłową wagę ciała.
Lubelska klinika od dwóch lat przeprowadza zabiegi minimalnie inwazyjne. Dotychczas wykonano ich 60. Na świecie przeprowadzono tysiące takich operacji.
– W latach 90. zakładano stenty tylko w układzie tętniczym, w żylnym nie. Razem z moim asystentem wpadliśmy na pomysł, żeby to zmienić i zastosować tę metodę również w układzie żylnym - mówi dr Neglen. – Od 2010 roku, kiedy udało nam się przekonać do niej społeczność medyczną zaczęto ją stosować w różnych krajach. Teraz produkuje się stenty coraz nowszej generacji. Jestem pod wrażeniem lubelskiej kliniki. Ma pełną bazę sprzętową i zespół do takiego leczenia.