W środę rano pracownicy Ogrodu Botanicznego w Lublinie otrzymali wypowiedzenia. Pomimo tego, że na dziś zaplanowano rozmowy związków zawodowych z kanclerzem w sprawie zwolnień.
– Już po godzinie 7 rano na miejscu pojawili się przedstawiciele rektoratu i zaczęli wzywać pracowników jeden po drugim – mówi Kazimiera Bryda, zwolniona pracownica botanika. – Zapewniono nas wczoraj, że dzisiaj będą jeszcze rozmowy związków zawodowych w naszej sprawie. Czujemy się oszukani i zlekceważeni – dodaje.
We wtorek pracownicy spotkali się z rektorem i kanclerzem. Podczas rozmowy nie padły żadne konkrety poza tym, że na środę zaplanowano spotkanie związków zawodowych z kanclerzem.
– Liczyliśmy, że jeszcze raz przeanalizujemy listy osób przeznaczonych do zwolnienia, wśród nich są osoby, które podjęły studia, z wieloletnim doświadczeniem - mówi Józef Kaczor z NSZZ Solidarność na UMCS.
Uczelnia twierdzi, że nie musiała konsultować zwolnień ze związkami zawodowymi. – Nie były to zwolnienia grupowe, dlatego nie mieliśmy takiego obowiązku – mówi Anna Guzowska, rzecznik UMCS.
We wtorek w Ogrodzie Botanicznym rozpoczęła się kontrola okręgowej inspekcji pracy. – Sprawdzamy kryteria doboru osób przeznaczonych do zwolnienia, czy nie doszło przy tym do nieprawidłowości. Kontrolę wszczęliśmy na wniosek pracowników ogrodu – mówi Krzysztof Goldman, okręgowy inspektor pracy w Lublinie.
– Przeanalizujemy procedurę przygotowania zwolnień, jakich kryteriów używano podczas typowania osób.
Spotkanie związków zawodowych z kanclerzem UMCS zaplanowano na południe.
W placówce zwolniono 21 z 50 pracowników. Pracę straciły osoby, które pielęgnują poszczególne działy Botanika. UMCS stwierdził, że nie są potrzebne przez cały rok, tylko w sezonie. UMCS liczy, że rocznie dałoby to uczelni 250 tys. zł oszczędności.