Załatwił mieszkanie swej znajomej. To wystarczyło lubelskiemu Ratuszowi, by donieść na niego do prokuratury, ale nie wystarczyło, by go zwolnić z pracy.
W 2006 r. przyznał on Katarzynie S., swej byłej podwładnej, 87-metrowe mieszkanie w śródmiejskiej kamienicy przy ul. Chopina 37.
Poprzednia lokatorka mieszkania też chciała odkupić je od miasta. Ale tego samego roku, tylko wcześniej, odmówiono jej. Została wezwana do WGiGN, gdzie dostała ofertę. Jeśli przeniesie się do lokalu przy ul. Lubartowskiej, to będzie mogła go odkupić. Zgodziła się.
Mirosław B. polecił zarządzającej kamienicą przy Lubartowskiej spółce zawrzeć umowę najmu z kobietą. Okazało się w końcu, że i tego lokalu nie wykupi. Powód? Jej umowa była zawarta z naruszeniem prawa, bo do lokalu mogła ją skierować inna komórka Ratusza.
Ale wtedy mieszkanie przy Chopina przejęła już Katarzyna S. Wystąpiła o najem do WGiGN, a umowę podpisał z nią Mirosław B. Zdaniem kontrolerów Ratusza – bezprawnie. Co ważne, Katarzyna S. nie widniała nawet w kolejce oczekujących na miejski lokal, a w takiej kolejce czeka się latami.
Co zdecydowało, że to właśnie ona otrzymała to mieszkanie? Nie udało nam się o tym porozmawiać z Mirosławem B., wczoraj nie było go w pracy. W wyjaśnieniach, jakie złożył do protokołu kontroli, argumentował, że Katarzyna S. "to była pracownica naszego Wydziału, która znalazła się w bardzo trudnej sytuacji życiowej”.
Ratusz sam powiadomił o sprawie prokuraturę. Śledztwo trwa w oparciu o przepis mówiący o niedopełnieniu obowiązków lub przekroczeniu uprawnień.
– Na razie nikomu nie postawiono zarzutów, przesłuchiwani są świadkowie – mówi Beata Syk-Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Urzędnik nadal pracuje w Ratuszu jako główny specjalista ds. organizacyjnych w Wydziale Gospodarki Komunalnej. – Zajmuje się kwestiami bieżącymi. Jest tego dużo – twierdzi Tomasz Radzikowski, dyrektor wydziału.
Nie stracił pracy, bo ma status urzędnika mianowanego. – Takiego urzędnika można zwolnić w razie utraty nieposzlakowanej opinii, ale gdybyśmy to zrobili, przegralibyśmy w sądzie pracy. Nie ma jeszcze ani aktu oskarżenia, ani nawet zarzutów – wyjaśnia Katarzyna Mieczkowska-Czerniak, rzecznik prezydenta.
Ile zarabia urzędnik? Tego Ratusz nie ujawni, bo jawne są tylko zarobki osób mogących wydawać decyzje administracyjne, a takie prawo Mirosław B. stracił. Wiadomo jednak, że na stanowisku głównego specjalisty w Urzędzie Miasta zarabia się brutto od 2700 zł do 4600 zł.