Stare zużyte butle gazowe, brak danych o dystrybutorze gazu, zagrażające zdrowiu i życiu miejsca przechowywania butli gazowych u sprzedawców – zdaniem Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów żyjemy na bombie gazowej.
Kontrolę przeprowadzono w czerwcu i lipcu na zlecenie UOKiK. Na Lubelszczyźnie kontrola objęła 15 przedsiębiorstw: trzy rozlewnie gazu, punkt wymiany i napełniania butli w Zamościu, trzy stacje auto gazu oraz osiem punktów sprzedaży butli. – Nieprawidłowości wykryto w czterech przypadkach. Wszystkie dotyczą punktów sprzedaży i wymiany butli gazowych – wyjaśnia Anna Targońska z Wojewódzkiego Inspektoratu Inspekcji Handlowej w Lublinie.
Stwierdzono m.in. brak legalizacji butli, czyli przekroczenie terminu, do którego butla może być bezpiecznie używana. – Taka butla może nie być już szczelna. Ulatniający się z niej gaz w połączeniu z powietrzem tworzy mieszaninę wybuchową – wyjaśnia Stanisław Sochaczewski, kierownik działu urządzeń ciśnieniowych Urzędu Dozoru Technicznego w Lublinie.
W jednym z punktów ujawniono 22 butle bez znaku identyfikującego rozlewnie. – Takie butle mogły być napełnione nielegalnie. Użytkowanie takich butli grozi wybuchem – dodaje Sochaczewski.
Dlaczego? Gaz powinien zajmować 85 procent objętości butli. Reszta to poduszka powietrzna. – Gaz pod wypływem ciepła się rozszerza. Jeśli w butli będzie go za dużo, to po przeniesieniu pojemnika do ciepłego pomieszczenia może dojść do rozerwania butli – wyjaśnia Ludwik Rusznica, dyr. regionalny Polgas.
Zdaniem dystrybutorów gazu kontrola UOKiK pokazuje tylko część problemu. – Nawet jedna trzecia rynku jest opanowana przez nielegalne rozlewnie gazu – szacuje Karolina Grześkowiak, rzecznik Polgas. – Głównie są to minirozlewnie czy stacje autogazu.
Taki proceder jednak trwa. – Bo jest taniej. Na jednej butli można zaoszczędzić około 8 złotych – dodaje Grześkowiak.
Efekt kontroli dystrybutorów propan-butanu na Lubelszczyźnie to trzy powiadomienia do prokuratury.