Rozmowa z dr n. med. Elżbietą Puacz, dyrektorem Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Lublinie.
• Czy podwyżki, których chcą pracownicy są możliwe?
– Podwyżki wynagrodzeń o 800 zł brutto to koszt ok. 3,8 mln zł w skali roku. Mogę oczywiście przeznaczyć pieniądze na ten cel, ale wtedy centrum upadnie, bo już teraz w działalności podstawowej mamy wynik ujemny. Dochód ze sprzedaży krwi jest mniejszy niż koszt jej wyprodukowania. Braki krwi w naszym centrum były tak duże, że musieliśmy ją ściągać z innych województw. Na tym jednak nie koniec. W porównaniu do innych regionalnych centrów jesteśmy na czwartym miejscu od góry pod kątem wysokości zarobków, a na ostatnim pod względem pobrań krwi. Co oznacza, że efektywność naszych pracowników jest mniejsza niż w innych centrach.
• O jakich zarobkach mówimy?
– Średnia pensja lekarza to 5300 zł brutto, pielęgniarki – 4925 zł brutto, diagnosty – 3952 zł brutto, a technika medycznego – 3661 zł brutto. Najniższa podstawowa pensja pielęgniarki to 2740 zł brutto.
• A co z wynagradzaniem za pracę w weekendy, o co również postulują związkowcy?
– W centrach w Białymstoku czy Gdańsku ilość pobrań krwi w ciągu tygodnia jest tak duża, że nie ma konieczności organizowania akcji pobrań krwi w terenie w weekendy. Pracownicy powinni pracować w tygodniu tak, żeby nie było konieczności robić tego w weekendy. Tymczasem średnia ilość pobrań przypadających na pielęgniarkę w naszym centrum wynosi 4,4. Są oddziały terenowe gdzie w ciągu dnia jest 2-8 dawców, ale są też takie, gdzie każdego dnia jest ich powyżej 30 i do tego chcemy dążyć.
• Czy to prawda, że szykują się zwolnienia pracowników w oddziałach terenowych, a nawet likwidacja niektórych oddziałów?
– Nie. Zależy mi na zmianie sytemu pracy i poprawieniu naszych wyników, bo bez tego nic nie osiągniemy. Po tym jak zostałam dyrektorem zleciłam przeprowadzenie audytu i przygotowanie analizy sytuacji finansowej centrum. Przedstawiłam ją związkowcom i oczekiwałam, że zmodyfikują swoje postulaty. Są one jednak takie same jak wcześniej, mimo że mają oni świadomość jaka jest nasza sytuacja i efektywność pracy. Wiedzą też jak wiele mamy do zrobienia żeby dorównać do poziomu poboru krwi w innych centrach w Polsce. Średnia pobrań krwi w Polsce na 1000 mieszkańców to 32, u nas jest to powyżej 20. Dla porównania w Białymstoku jest ich 67.
Będzie strajk?
Spór zbiorowy z dyrekcją, w który weszły trzy związki zawodowe działające w stacji przy ul. Żołnierzy Niepodległej (do niedawna I Armii Wojska Polskiego), trwa już ponad rok. Honorowi krwiodawcy mogą łatwo się zorientować, że miedzy załogą i dyrekcją iskrzy. Na kartkach rozklejonych w całym w budynku można przeczytać m.in., że „nie pozwolimy, by wmawiano nam, że jesteśmy zaściankiem” czy rady jak „zamiast kupować pałacyk inwestujmy w pracowników” (chodzi o plany zakupu sąsiedniego budynku, z którego wyprowadził się sanepid).