Czujemy się jak kury, na które polowanie rozpoczął lis - komentują atmosferę w pracy pracownice sklepów "Stokrotka”.
Zdesperowani związkowcy spotkali się dziś z dziennikarzami na konferencji zorganizowanej przez Zarząd Regionu Środkowowschodniego "Solidarność”. Sprawa łamania praw pracowniczych i związkowych w Stokrotce i w Hotelu Victoria trafiła już do inspekcji pracy, prokuratury i sądu.
- W sklepach w Świdniku nagonka zaczęła się po tym, jak kilkudziesięciu pracowników firmy postanowiło wstąpić do Solidarności. Pracodawca próbuje się dowiedzieć, kto należy do związków - mówi Anna Paź ze Świdnika. Ona i inna pracownica Beata Tatara, za przynależność do Solidarności wyleciały z pracy. - Bez podania żadnej przyczyny - dodaje Paź.
Jako pierwsza prześladowania pracowników przez pracodawcę postanowiła ujawnić Jolanta Hermanowska ze świdnickiej "Stokrotki”. - Fundusz socjalny jest niesprawiedliwie dzielony - tłumaczy. - Już do 6 lat pracownicy najciężej pracujący, zarabiają na poziomie 620 zł.
Na łamanie swoich praw skarżą się pracownicy hotelu "Victoria”. - Obecnie do Solidarności należą tylko trzy osoby - mówi Edward Kwieciński z NSZZ Solidarność w "Victorii". - Bo zmuszano ludzi do wystąpienia ze związków po tym, jak firmę przejął Tadeusz Dziurzyński. Od lipca sprawę bada prokuratura.
- Od wprowadzenia stanu wojennego minęło 25 lat. A w Polsce za przynależność do Solidarności pracownik nadal jest dyskryminowany, szykanowany, poniżany i zwalniany z pracy - komentował na spotkaniu Marian Król, przewodniczący lubelskiej Solidarności.