To nie deweloper, ale Ratusz zrobił pierwszy krok do zamiany działek skutkującej zniszczeniem zielonych płuc Bronowic. I choć oczywiste było, że firma budująca bloki nie bierze terenu, by hodować drzewa, to żaden z radnych nie głosował przeciw. Atrakcyjne działki przejęła spółka powiązana z rodziną byłego radnego.
Sprawą ogołoconego z drzew i krzewów skweru u zbiegu Drogi Męczenników Majdanka i ul. Krańcowej od kilku dni żyją mieszkańcy Bronowic i nie tylko. Teren, który przez dziesiątki lat był enklawą zieleni na blokowisku spustoszono w jeden dzień. Za dwa lata mają stać tu bloki.
Nie doszłoby do tego, gdyby nie decyzje Ratusza. Nie chodzi tu tylko o zgodę na wycinkę, bo na tym etapie losy skweru i tak były przesądzone. - Gdybyśmy odmówili inwestorowi zezwolenia na wycinkę, to dostałby je od Samorządowego Kolegium Odwoławczego - tłumaczy Joanna Bobowska z Urzędu Miasta.
Pole za skwer
Wyrok na zielone płuca Bronowic zapadł w Ratuszu już wcześniej, gdy miasto oddało publiczny skwer prywatnej spółce Wlaszczyk Więckowski Nieruchomości. Powiązana ona jest z rodziną Piotra Więckowskiego, byłego miejskiego radnego (w latach 1998-2002 i 2006-2010). W drugiej kadencji był on w czołówce najbogatszych radnych m.in. dzięki nieruchomościom wartym kilka milionów złotych.
Spółka dostała skwer w zamian za inną nieruchomość. Chodzi o 1,66 ha przy ul. Berylowej w rejonie nowego odcinka ul. Jana Pawła II.
- To od nas wyszła propozycja zamiany - przyznaje Beata Krzyżanowska, rzecznik prezydenta. - Zależało nam na działce przy Berylowej, bo potrzebowaliśmy gruntu pod budowę szkoły dla rozwijającego się tutaj osiedla - wyjaśnia. A grunty przy Berylowej, zgodnie z planem zagospodarowania terenu, przeznaczone są pod szkołę.
Jak to się stało, że deweloper dostał w zamian właśnie skwer na Bronowicach? - Początkowo rozważane były inne grunty, m.in. na Czubach i Czechowie. Ale większość z nich była zagrożona zwrotem na rzecz byłych właścicieli - mówi Krzyżanowska. - Podczas spotkań były przeglądane różne inne lokalizacje i w drodze negocjacji, wspólnie wybrano dwie nieruchomości - dodaje.
Pierwsza z nich to 0,68 ha u zbiegu ul. Wojciechowskiej i Morwowej. Druga to prawie 1,1 ha na Bronowicach.
Wszyscy radni byli za
Ustalenia miasta ze spółką nie miałyby żadnej mocy, gdyby nie zatwierdziła ich Rada Miasta.
Stało się to na posiedzeniu w maju 2014 r. Radni jednogłośnie przyjęli prezydencki projekt uchwały o zamianie działek. Co ciekawe, głosowania nie poprzedziła na sesji żadna dyskusja. - Czy są głosy? - zapytał z obowiązku prowadzący tę część obrad wiceprzewodniczący Mieczysław Ryba (PiS). Dyskutować nikt nie chciał i radni od razu przeszli do głosowania. Wynik? 20 głosów za, nikt nie był przeciw, nikt nie wstrzymał się od głosu (patrz ramka).
Na protokole z tamtej sesji wystarczy położyć dłoń, by w całości zakryć wątek zamiany gruntów. Radni mieli tego dnia ważniejsze tematy. Szczególnie dużo czasu zajęła im dyskusja, czy plac przed Chatką Żaka powinien zostać nazwany imieniem Grzegorza Seidlera, byłego rektora UMCS, założyciela miasteczka akademickiego i działacza PZPR. Decyzja radnych umożliwiła transakcję.
Ile warta jest ziemia
- Spółka dopłaciła miastu 97,5 tys. zł - informuje Arkadiusz Nahuluk, dyrektor Wydziału Gospodarowania Mieniem w Urzędzie Miasta. Tyle wyniosła różnica między wartością gruntów podlegających zamianie.
Co dokładnie było w szacunkach? Atrakcyjnie położony teren u zbiegu ul. Wojciechowskiej i Morwowej, gdzie plan przestrzenny pozwala stawiać bloki, wyceniono na 3 mln zł. A na blisko 2 mln złotych oszacowano skwer na Bronowicach, który nie jest objęty planem zagospodarowania. Tam, gdzie planu nie ma możliwe przeznaczenie gruntu określa wydawana przez miasto decyzja o warunkach zabudowy, tzw. wuzetka. W tym przypadku miasto samo do siebie wystąpiło o wuzetkę pozwalającą stawiać bloki, a później niejako dało ją deweloperowi w zestawie z działką.
W zamian miasto dostało wyceniony na 4,85 mln zł grunt, z którym deweloper niewiele mógłby zrobić, bo plan wyraźnie mówi, że to działka pod szkołę. Żeby postawić tu np. bloki inwestor musiałby nakłonić miasto do zmiany planu.
Obok szkoły stanie kościół
Taka zmiana opracowywana jest już w Ratuszu wobec innych działek przy Berylowej, które należą do spółki Wlaszczyk Więckowski Nieruchomości i sąsiadują z terenami przejętymi przez miasto pod szkołę.
Chodzi o działki powstałe w wyniku podziału nieruchomości: część gruntów deweloper oddał miastu, resztę (4,5 tys. mkw.) zająć ma kościół. Świątyni nie przewiduje tu plan zagospodarowania, ale radni uruchomili procedurę jego zmiany. Taka uchwała zapadła na tej samej sesji, co decyzja o zamianie działek. Także ten prezydencki projekt przeszedł jednogłośnie i bez dyskusji. W jego uzasadnieniu czytamy, że właściciel terenu "zawarł z Kurią Metropolitarną w Lublinie list intencyjny, w którym strony wyraziły wolę budowy kościoła” i że zmiana "zwiększy atrakcyjność inwestycyjną terenu”.
Prace nad zmianą planu już trwają. - Do 20 lutego jest czas na składanie wniosków do planu - mówi Bobowska. - Zakładamy, że projekt dokumentu może zostać wyłożony do wglądu publicznego jeszcze przed wakacjami.
Za zamianą działek głosowali
Mariusz Banach, Jacek Bednarczyk, Elżbieta Dados, Leszek Daniewski, Piotr Dreher, Zdzisław Drozd, Jan Gąbka, Marek Jakubowski, Dariusz Jezior, Zbigniew Jurkowski, Piotr Krzysztof Kuty, Zbigniew Ławniczak, Jadwiga Mach, Marcin Nowak, Jarosław Pakuła, Marcin Pogorzałek, Mieczysław Ryba, Krzysztof Siczek, Małgorzata Suchanowka, Marta Wcisło.