Dobra wiadomość dla mieszkańców Lublina: studenci już nie hałasują! Dla niektórych lublinian dwa tygodnie imprez były prawdziwym koszmarem.
- Było tak głośno, że zastanawiałam się nad przeprowadzką do rodziny na wieś - mówi pani Teresa z ul. Sowińskiego. Pod jej oknem, w okolicach Chatki Żaka, studenci bawili się w poprzedni weekend. W ubiegły - największe koncerty odbyły na miasteczku Politechniki Lubelskiej. - Ale muzykę było słychać nawet na Czubach - narzeka pan Mariusz z ul. Herbowej. - I to w środku nocy. Szczególnie fajerwerkowa kanonada o godzinie 1 - to był kiepski pomysł.
Studenci są jednak zadowoleni. - Udało nam się połączyć siły, zrobić wspólny korowód i tak ustalić terminy, by największe imprezy ze sobą nie konkurowały - tłumaczy Justyna Stępniak, szefowa samorządu UMCS. - Na sześciu wielkich koncertach łącznie bawiło się ponad 100 tys. ludzi. - Każdy na pewno znalazł coś dla siebie - podkreśla Grzegorz Maj, szef samorządu Akademii Rolniczej.
- Straty także są niewielkie: kilka pomazanych znaków drogowych - mówi Joanna Kapica z biura prasowego Urzędu Miasta. - Lekko zniszczony samochód nadzoru ruchu i dwa skradzione kasowniki - dodaje Stanisław Wojnarowicz, rzecznik MPK.
Najwięcej roboty mają teraz służby porządkowe. - Studenci zostawili mnóstwo śmieci. I to nie tylko w okolicach uczelni, ale w całym mieście - tłumaczy Krzysztof Rymer z Kom-Eko. - Jutro po śmieciach nie powinno być już śladu.