Prezydent Puław Janusz Grobel ma najwięcej zaległego urlopu spośród regionalnych samorządowców - aż 81 dni.
Tuż za nim plasuje się wiceprezydent Puław Włodzimierz Karpiński
-70 dni. Zarząd Puław ustalił jednak, że nie będzie płacił za urlopy.
Najwięcej pieniędzy na ekwiwalenty przeznaczyć będzie musiał Urząd Marszałkowski w Lublinie - 62 tys. zł. Pieniądze mają też dostać samorządowcy w Zamościu i Chełmie
Urzędnicy liczą, że marszałkowie wykorzystają urlopy. - Może wezmą je na kampanię wyborczą i nie będziemy musieli wypłacać tej kwoty - ma nadzieję Anna Buczyńska z Wydziału Kontroli i Organizacji Urzędu Marszałkowskiego.
W sumie 42 dni urlopu ma Henryk Dżaman, prezydent Chełma. Przed zakończeniem kadencji zamierza wykorzystać 20 dni zaległego urlopu. Natomiast 22 dni urlopu bieżącego nie wykorzysta, za co będzie mu przysługiwał ekwiwalent pieniężny w wysokości 10,7 tys. zł brutto. Jego zastępca Zbigniew Matuszczak ma 21 dni zaległego urlopu i postara się wykorzystać go w całości. Za urlop bieżący (22 dni) należy mu się natomiast ponad 9 tys. zł brutto. Matuszczak deklaruje, że jeśli wygra w najbliższych wyborach zrezygnuje z tych pieniędzy.
Wiceprezydent Zamościa Krzysztof Zwolan ma jeszcze 22 dni bieżącego urlopu. Za niewykorzystany urlop należy się prezydentowi 8,3 tys. zł brutto. Prezydent Zamościa, Marek Grzelaczyk ma 14 dni bieżącego urlopu. W tej chwili równa się to ekwiwalentowi w wysokości 5,8 tys. zł brutto. Andrzej Lubczyk, wiceprezydent Zamościa ma jeszcze w zanadrzu 19 dni bieżącego urlopu (wartość ekwiwalentu pieniężnego w tym przypadku wynosi 7,3 tys. złotych brutto).
- Prezydenci część urlopu wykorzystają w trakcie kampanii wyborczej. Wzięcie całego urlopu byłoby obecnie trudne, bo przygotowywany jest przyszłoroczny budżet miasta - tłumaczy Krzysztof Ziemiński, sekretarz UM w Zamościu.
O ekwiwalencie nie ma mowy w Białej Podlaskiej. Jej prezydent Andrzej Czapski posiada jeszcze 32 dni urlopu, wiceprezydent Henryk Chmiel - 28, a wiceprezydent Jan Polkowski - 24 dni. Wszyscy deklarują wykorzystanie urlopu na wybory, na odpoczynek i szukanie pracy.
Pieniędzy na wypłacanie ekwiwalentów dla członków zarządu prawdopodobnie nie będzie musiał wydawać Urząd Miejski w Lublinie. - Prezydent wydał polecenie, aby wszyscy członkowie zarządu wykorzystali urlopy w całości do końca kadencji - wyjaśnia Mirosław Kalinowski, rzecznik prasowy UM w Lublinie. - Jeśli wydamy jakieś pieniądze na ten cel to tylko z przyczyn losowych, np. choroby. Teraz na urlopach są wiceprezydent Janusz Mazurek oraz Tomasz Białopiotrowicz. Wkrótce na urlop pójdą dwaj członkowie zarządu: Zbigniew Bagiński oraz Zbigniew Targoński.
Niemałe urlopy mają też wójtowie. Edward Suski, wójt gminy Telatyn, ma łącznie 40 dni urlopu. - Nie wykorzystałem urlopu, ponieważ naprawdę nie mam na to czasu. Kandyduję na wójta, więc część wykorzystam w czasie kampanii. Wówczas pozostały ekwiwalent dla mnie wyniósłby ok. 3 tys. złotych - mówi E. Suski.
Czy wszyscy powinni dostać ekwiwalent? Samorządowcy traktują to jak oczywistość. Sprawa nie jest jednak jasna. Prawnicy twierdzą, że ekwiwalent należy się. Inspekcja pracy ma pewne wątpliwości i uważa, że urlopy powinny być wykorzystywane raczej w naturze. - Ekwiwalent jest wyjątkiem stosowanym w przypadkach losowych, np. wcześniejsze odejście z pracy - wyjaśnia Adrianna Jasińska z Głównego Inspektoratu Pracy Państwowej Inspekcji Pracy w Warszawie.
Reporterzy Dziennika