Wszystkie miejskie żłobki w Lublinie będą wyposażone w antysmogowe oczyszczacze powietrza. Ich zakup oficjalnie potwierdza prezydent. Urządzenia będą montowane przed kolejnym sezonem grzewczym
– To pilotażowy program realizowany w miejskich placówkach, w których przebywają najmłodsze dzieci – podkreśla prezydent Krzysztof Żuk. O zakup filtrów dla miejskich żłobków i przedszkoli prosiła go wiceprzewodnicząca Rady Miasta uzasadniając to złym stanem lubelskiego powietrza.
– Urządzenie takie skutecznie oczyszcza powietrze ze szkodliwych pyłów, ale także bakterii czy wirusów – przekonywała Marta Wcisło w oficjalnym piśmie do prezydenta. Pierwsza odpowiedź była odmowna: – Sam montaż oczyszczaczy powietrza nie zapewni pożądanego efektu – odpisał radnej Artur Szymczyk, zastępca prezydenta. Tłumaczył, że konieczne byłyby kosztowne przebudowy wentylacji. Po drugiej prośbie zmienił zdanie.
Dzisiaj Ratusz oficjalnie potwierdził plany zakupu oczyszczaczy powietrza. – Zostaną ustawione w miejskich żłobkach – zapowiada Olga Mazurek-Podleśna z Urzędu Miasta.
– W tym roku chcemy zainwestować w dziewięć oczyszczaczy – przyznaje Wojciech Łobodziński, zastępca dyrektora Miejskiego Zespołu Żłobków. – Urządzenia będą zamontowane w ośmiu żłobkach, bez najnowszego, przy Zelwerowicza, który już ma taki system oczyszczania. Dwa będą w żłobku przy Wolskiej i po jednym w pozostałych. Potrzeby są większe, ale chcemy najpierw prze-onać się, jak to będzie funkcjonować w praktyce.
Każde z urządzeń będzie kosztować kilka tysięcy złotych. – Ceny są niezwykle rozbieżne, ale można przyjąć, że jest to koszt między 2 tys. a 4 tys. zł – mówi Łobodziński. – Urządzenia chcielibyśmy uruchomić przed następnym sezonem grzewczym – dodaje dyrektor.
W jaki sposób miasto chce mierzyć skuteczność działania urządzeń? – Oczyszczacze będą wyposażone w funkcję pomiaru zanieczyszczeń, która pozwoli monitorować jakość powietrza w pomieszczeniu – zapowiada Żuk.
W Lublinie problemem jest przekroczenie dopuszczalnych stężeń pyłów zawieszonych w powietrzu, głównie ze względu na dym z domowych palenisk. Drugim problemem jest to, że przekroczenia dozwolonych wartości odnotowywane są częściej niż pozwalają na to przepisy.