Wczoraj wycięta została ostatnia duża wierzba płacząca z placu Rybnego. To wystarczyło, by charakterystyczne miejsce, jedno z niewielu zielonych na Starym Mieście, straciło swój klimat. - Posadzimy tu nowe wierzby - pocieszają miejscy urzędnicy
- Była już tak zagrzybiona i osłabiona, że nie było szansy, by zrobić z nią cokolwiek innego - przyznaje Józef Piotr Wrona, kierownik Referatu Zieleni w Urzędzie Miasta. - Wierzba nie jest gatunkiem długowiecznym. Ta mogła mieć 40, góra 50 lat. A wierzba w tym wieku to jak ponad stuletni człowiek.
Niegdyś rosły tu trzy okazałe wierzby. - Jedną usunięto jakieś 10-12 lat temu, drugą nieco później, teraz konieczne okazało się usunięcie trzeciej - mówi Wrona.
- Nakazane zostało nasadzenie nowych wierzb - informuje Hubert Mącik, miejski konserwator zabytków, który ma pod opieką ten teren. Dwa drzewa pojawią się na placu jeszcze w tym roku, prawdopodobnie w bieżącym tygodniu. Mają to być podrośnięte sadzonki, w wieku około 7 lat.
Miasto wymaga, by na wysokości metra nad ziemią drzewka miały co najmniej 18 cm obwodu pnia. Za nowe wierzby zapłaci ok. 1,5 tys. zł. Na trzecią, które pojawi się w miejscu wyciętej wczoraj wierzby trzeba będzie dłużej poczekać. Miasto sprowadzi ją dopiero w przyszłym roku. I to dosłownie sprowadzi, bo jak tłumaczy Wrona, w okolicy Lublina nie było tak podrośniętych młodych wierzb i trzeba było je zamawiać w innym województwie.