Choć to, czy na wyznaczonych do wycinki drzewach w parku Ludowym żyją ptaki miał sprawdzać ornitolog, to zrobił to ktoś inny. Kto? Taką opinię podpisała… współwłaścicielka firmy, której zlecono tę wycinkę.
Gdy w ruch poszły piły, a wokół wycinki wybuchł skandal, Ratusz zapewniał, że drzewa zostały dokładnie sprawdzone. - Ornitolog był na miejscu i nie stwierdził, by na którymkolwiek z drzew do usunięcia było gniazdo - mówiła nam Beata Krzyżanowska, rzecznik prezydenta.
Ale wezwani na miejsce inspektorzy Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, którzy zdążyli obejrzeć tylko 20 drzew, których jeszcze nie wycięto, stwierdzili, że jednak są tu ptaki. Co więcej, znaleźli też chroniony gatunek. Polecili wstrzymać wycinkę. A Ratusz zażądał wyjaśnień od odpowiedzialnego za budowę dojazdów Przedsiębiorstwo Robót Drogowych z Lubartowa.
Drogowcy do wczoraj mieli czas na odpowiedź. - Ich wyjaśnienia do nas wpłynęły - potwierdza Beata Krzyżanowska, rzecznik prezydenta Lublina. - Jako osobę, która nie stwierdziła występowania gniazd na drzewach firma wskazała "inspektora nadzoru prac zieleni na terenach zurbanizowanych, w parkach, drzewach pomnikowych”. Ten inspektor podpisał się pod opinią, że nie ma gniazd - dodaje Krzyżanowska.
Wspomniany inspektor to Ewa Dejneko, związana z firmą ogrodniczą Col-Garten. Wczoraj późnym popołudniem próbowaliśmy się z nią skontaktować przez firmę, ale bezskutecznie. To właśnie osoby w ubraniach z logo Col-Garten pracowały przy wycince drzew w Parku Ludowym. - Proszę dzwonić jutro około południa, będzie szef, to wszystko wyjaśni - usłyszeliśmy dzwoniąc do firmy.
Co dalej? - Wyjaśnienia od PRD Lubartów przesłaliśmy do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska z prośbą o zbadanie, czy osoba ta była uprawniona do wydawania takich opinii - mówi Krzyżanowska. - W decyzji środowiskowej było bowiem zapisane wyraźnie, że oględzin musi dokonać specjalista ornitolog.
Sprawę wycinki bada już prokuratura powiadomiona przez miejską radną PiS. Nie wiadomo jeszcze, kiedy prace będą wznowione.