Ani większy komfort, ani niższe ceny, ani zmiana destynacji. Nic nas nie przekonało do zorganizowanych wakacji za granicą. Właściciele biur podróży załamują ręce. – Przypuszczam, że zimowe wyjazdy egzotyczne w ogóle nie dojdą do skutku albo będzie ich o 90 proc. mniej – szacuje jeden z nich
Od marca do końca czerwca turystyka zagraniczna praktycznie nie funkcjonowała. Martwą w branży wiosnę i początek lata biura podróży zamierzały sobie odbić w wakacje.
– Wystartowaliśmy 3 lipca z Grecją. Potem doszła Hiszpania, Bułgaria, Chorwacja i Włochy – wylicza Jacek Woźniak z Biura Turystycznego Happy Tour w Lublinie. – Ale zainteresowanie ofertą było mniejsze od tego sprzed roku o około 70 proc.
Niewiele lepszy był sierpień, kiedy granice dla turystów otworzyła Turcja i Tunezja. We wrześniu zapalono zielone światło dla Egiptu, ale zakończył się sezon w Chorwacji, Bułgarii i Albanii.
– Szacujemy, że we wrześniu będziemy mieli o połowę mniej turystów w porównaniu z wrześniem ubiegłego roku – przyznaje Woźniak. I dodaje, że osoby, które zdecydowały się polecieć w tym roku na wakacje nigdy nie odpoczywały w tak komfortowych warunkach. Mniej turystów to większy dostęp do hotelowych usług, czystsze obiekty i lepsze jedzenie.
– Ale nawet to do wyjazdów nie zachęca. Przypuszczam, że zimowe wyjazdy egzotyczne w ogóle nie dojdą do skutku z powodu obostrzeń w podróżach, albo będzie ich o 90 proc. mniej. Pod wielkim znakiem zapytania stoją też ferie – stwierdza Woźniak.
Biura próbowały ratować się zmianą oferty.
– Wcześniej oferowaliśmy głównie uzdrowiskowe wyjazdy na Białoruś, Ukrainę, Słowację, Czechy i Litwę. Ofertę zmieniliśmy na krajową, ale okazało się, że klientów i tak jest niewielu – mówi prezes Krystyna Radzik z lubelskiego Biura Podróży „Anas”.
Właściciel Happy Tour podejrzewa, że zainteresowanie zagranicznymi wojażami do poziomu z bardzo dobrego roku 2019 powróci. Ale nie wcześniej niż za dwa lata.
– Mamy to szczęście, że prowadzimy biuro już od 22 lat. Zmagaliśmy się już z negatywnymi zdarzeniami jak zamachy terrorystyczne czy wybuchy wulkanów. Oczywiście, nigdy nie były one o takiej skali jak epidemia koronawirusa, ale wiemy, że musimy mieć rezerwy pozwalające przetrwać słabszy okres. Teraz z nich korzystamy – mówi Jacek Woźniak.
– Ludzie obawiają się zakażenia koronawirusem więc nie jestem w stanie powiedzieć, jak będą w naszej branży wyglądały kolejne miesiące – przyznaje Krystyna Radzik. – Przygotowujemy ofertę, ale nie wiemy, czy ona się sprzeda. Nie wiemy też, czy wykupione już wyjazdy nie zostaną odwołane. Pozostaje mieć nadzieję, że wkrótce wszyscy się zaszczepimy i znów będziemy mogli podróżować.