Nie mogę tego nazwać inaczej niż kompletną indolencją i sabotowaniem inwestycji – komentuje postawę Mostostalu Warszawa marszałek województwa Krzysztof Hetman.
– To dla nas bardzo trudna decyzja, bo zdajemy sobie sprawę z niezwykłego aspektu społecznego tej budowy. Ale w tym roku Mostostal Warszawa miał wykonać prace za 94 mln zł, a do tej pory zrobił to za niecałe 20 mln – mówi Krzysztof Hetman.
COZL i marszałek wytykają wykonawcy szereg błędów. Np. w styczniu trzeba było rozebrać jedną trzecią stropu i zbudować ten fragment od nowa. Opóźniło to prace o trzy miesiące. – Robotnicy przyjeżdżali na budowę nieprzygotowani. Trzeba było organizować szkolenia, żeby uczyć ich murowania – mówi inż. Romuald Skawiński z Działu Inwestycji COZL.
– Nie mogę nazwać tego inaczej niż kompletną indolencją i sabotowaniem, od dłuższego czasu, tej inwestycji – ocenia Hetman.
Jak by tego wszystkiego było mało, na początku września Mostostal Warszawa zażądał dodatkowych 90 mln zł. Wśród nieprzewidzianych wcześniej robót, które wyliczał, była stacja mycia łóżek, zbiorniki retencyjne i ściana oporowa. – Sami, przypomnę, przygotowywali projekt budowlany – komentuje Hetman.
Czas goni, bo inwestycja jest częściowo finansowana z budżetu samorządu województwa, a częściowo z budżetu państwa. Wszystko miało być gotowe przed końcem 2013 r., a opóźnienie grozi utratą państwowych pieniędzy. Tymczasem, marszałek szacuje, że budowa potrwa do końca 2014 r. Zapowiedział, że zwróci się do Ministerstwa Finansów o przedłużenie terminu.
Kiedy we wtorek zwróciliśmy się do biura Mostostalu Warszawa o komentarz, odesłano nas do rzecznika prasowego spółki. Telefon rzecznika milczał. Nie dostaliśmy też odpowiedzi na e-mail skierowany do biura prasowego firmy.
Według marszałka Hetmana, Mostostalowi Warszawa grozi kara umowna w wysokości 2 mln zł.