51-letni mieszkaniec Lublina zaciągnął w krzaki psa. W ręku niósł siekierę i szpadel. Chwilę później policjanci odnaleźli zakopane, martwe zwierzę.
– Jedną ręką, ale na siłę. Pies zapierał się łapami, walczył z całych sił, teraz już wiem, że o życie – opowiada kobieta. – W drugiej ręce mężczyzna niósł siekierę i szpadel. To zwróciło moją uwagę.
Kobieta nie miała przy sobie telefonu, więc pojechała na komisariat. Chwilę później pojawiła się na miejscu razem z policjantami.
– Znaleźli zakopane, martwe zwierzę – opowiada. Był tam też właściciel psa. Trzymał siekierę i łopatę, z kieszeni wystawała mu smycz i obroża.
– Byłam w szoku, do dziś jestem. Ciągle mam przed oczami tego psa – mówi łamiącym się głosem kobieta. – Jak można zaszlachtować zwierze siekierą. Sama mam psa i nie mieści mi się to w głowie. Coś strasznego.
Mężczyzna został zatrzymany i przewieziony na komisariat. Nie przyznał się do winy.
– Jak tłumaczył, rok temu wziął psa ze schroniska – informuje podkom. Renata Laszczka-Rusek z lubelskiej policji. – We wtorek zwierzę wróciło do domu z obrażeniami. Mężczyzna sądził, że zostało potrącone przez samochód. Twierdził, że pies był w bardzo złym stanie, dlatego poszedł z nim w ustronne miejsce. Kiedy zdechł, zakopał go w zaroślach.
51-latek usłyszał zarzut. Wkrótce zostanie przeprowadzona sekcja, która wykaże, co było bezpośrednią przyczyną śmierci.
– Ale po coś mu ta siekiera była. Przecież nie do zakopania zwłok – zauważa Aleksandra Lipianin-Białogrzywy z Fundacji Lubelska Straż Ochrony Zwierząt, która chce być oskarżycielem posiłkowym w sprawie.
– Jeżeli potwierdzi się, że właściciel zabił tego psa siekierą, nie może mu to ujść na sucho. Będziemy tę sprawę przez cały czas monitorować – zapowiada. – Za zabicie zwierzęcia ze szczególnym okrucieństwem grozi do dwóch lat pozbawienia wolności.
Mężczyzna nie przyznał się do winy. Jak tłumaczył policjantom, rok temu wziął psa ze schroniska. We wtorek zwierzę wróciło do domu z obrażeniami. Mężczyzna sądził, że zostało potrącone przez samochód. Twierdził, że pies był w bardzo złym stanie, dlatego poszedł z nim w ustronne miejsce. Kiedy zdechł, zakopał go w zaroślach.
51-latek usłyszał zarzut z ustawy o ochronie zwierząt. Grozi mu do 1 roku pozbawienia wolności.