Andrzej P., współwłaściciel sklepu z dopalaczami przy deptaku w Lublinie, stanie przed sądem. Inspekcja handlowa obwiniła go o to, że nieprawidłowo oznaczał sprzedawany towar.
Inspekcja handlowa, która skontrolowała kontrowersyjny sklep, znalazła towar na którym były napisy w obcym języku. Na niektórych oferowanych do sprzedazy przedmiotach nie było napisane, kto jest ich producentem ani ile kosztują.
Sklepy z dopalaczami są od kilku miesięcy prześwietlane pod każdym możliwym kątem. Był tam urząd skarbowy, policja, sanepid. Ten ostatni uznał, że placówka przy deptaku nie może działać bez jego zgody, bo sprzedaje artykuły zawierające witaminy. Zamknął sklep. Jego właściciele odwołali się od tej decyzji.
Lubelska prokuratura zleciła zaś przebadanie sprzedawanych tam substancji czy nie stwarzają zagrożenia dla zdrowia. Zgłosiła się do niej studentka, która poczuła się źle po zażyciu dopalaczy.