Jest akt oskarżenia w sprawie głośnej zbrodni przy ul. Wyżynnej w Lublinie. Maksymilian B. odpowie za zamordowanie swojego kolegi. Zadał mu dwa ciosy nożem.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
Do zabójstwa doszło w lutym tego roku. 29-letni Maksymilian śmiertelnie zranił swojego rówieśnika Damiana. Między mężczyznami dochodziło wcześniej do kłótni. Ostatnia sprzeczka zakończyła się tragicznie. Z ustaleń śledczych wynika, że feralnego dnia 29-latek od rana pił alkohol. Siedział z kolegą w barze przy ul. Zana. Później poszli do sklepu po pół litra wódki.
Kiedy szli po kolejną, spotkali dwóch znajomych. Po chwili wszyscy pili już w mieszkaniu jednego z nich, przy ul. Wyżynnej. Damian i jego kolega wyszli na balkon, zapalić papierosa. Obok bloku przechodził Maksymilian B. Miał krzyczeć coś do Damiana. Między mężczyznami doszło do kłótni. Po chwili Damian wybiegł przed blok.
– Przestraszyłem się, że mnie pobije – wyjaśniał później śledczym Maksymilian B. Z jego relacji wynika, że wyciągnął nóż i ugodził nim Damiana.
Zadał mu dwa ciosy nożem, w bark i brzuch. Drugi z ciosów okazał się śmiertelny. Ostrze przebiło trzustkę, powodując krwotok wewnętrzny. W czasie śledztwa Maksymilian B. zaprzeczał, by chciał zamordować kolegę. Prokurator uznał jednak, że mężczyzna działał z zamiarem pozbawienia życia.
Po awanturze Maksymilian B. uciekł. Nóż wyrzucił na przystanku autobusowym przy ul. Filaretów. Kilka dni przed zabójstwem 29-latek przyjechał do Lublina z pracy w Holandii. Odwiedzał rodzinę. Po tym jak zaatakował Damiana, wsiadł w busa i ruszył w drogę powrotną. Z jego późniejszych relacji wynikało, że po drodze dowiedział się z Facebooka, że ugodzony nożem mężczyzna nie żyje. Maksymilian B. przerwał podróż. Jak twierdzi, poszedł się wyspowiadać, a następnie zgłosił się do najbliższej jednostki policji.
29-latek wskazał mundurowym, gdzie wyrzucił nóż. Ekspertyza DNA potwierdziła, że na nożu znajduje się materiał genetyczny Damiana. Maksymilianowi B. grozi nawet dożywocie.