Zabójca 21-letniej Anny z Lubartowa wyszedł na wolność. Sąd uznał, że syn znanych lekarzy potrzebuje przerwy w odbywaniu kary. Na podreperowanie zdrowia.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
– On musi wiedzieć, że jak jest zbrodnia, to jest i kara – denerwuje się Ewa Szysiak, mama zamordowanej 21-latki. – Od początku procesu na mnie patrzył tak, jakby wiedział, że szybko wyjdzie. Rozumiem, że może potrzebować operacji, ale rekonwalescencję powinien przechodzić w więziennym szpitalu, a nie u mamusi.
25-letni Mateusz K. pochodzi ze znanej w Lubartowie lekarskiej rodziny. W czerwcu ub. r. za brutalne zamordowanie swojej dziewczyny został skazany na 12 lat więzienia. Wyrok został utrzymany w drugiej instancji i uprawomocnił się w połowie marca br.
Niedługo później Mateusz K. poprosił o przerwę w wykonywaniu kary (w celi przebywa od sierpnia 2013 r.). 7 września sąd przystał na ten wniosek. Przerwa w odsiadce ma potrwać do końca października.
Takiej przerwy sąd może udzielić w wypadku ciężkiej choroby uniemożliwiającej wykonanie kary.
– Uznaje się za nią stan, w którym pobyt skazanego w zakładzie karnym może spowodować dla jego zdrowia poważne niebezpieczeństwo – wyjaśnia sędzia Dariusz Abramowicz, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie.
Po tym jak zabił, Mateusz K. próbował popełnić samobójstwo. Podpalił się siedząc w samochodzie.
– Ze świadectwa lekarskiego wydanego przez Ambulatorium Aresztu Śledczego w Lublinie wynika, że skazany po oparzeniu wielomiejscowym skóry i dróg oddechowych oraz resekcji tchawicy, wymaga przeprowadzenia zabiegu operacyjnego. Nie może on być wykonany przez żaden ze szpitali więziennych. Jego termin wyznaczono na wrzesień 2016 r.
Opinię o stanie zdrowia Mateusza K. wystawił lekarz z więziennego ambulatorium. Prokurator nie wnioskował o powołanie dodatkowych biegłych. Nie sprzeciwiał się też udzieleniu przerwy w odbywaniu kary.
– Uznał, że nie może polemizować z opinią wystawioną przez lekarza – mówi Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Prawa głosu w sprawie nie miała również mama zmarłej dziewczyny. Po zakończeniu procesu jest jedynie informowana o losach 25-latka.
– Tego samego dnia dostałam dwa pisma z aresztu. W jednym informowano, że Mateusz chce wyjść na przerwę, a w drugim, że już wyszedł – opowiada Ewa Szysiak.
Jak ustaliliśmy, operacja Mateusza K. miała być przeprowadzona w poniedziałek we Wschodnim centrum leczenia oparzeń w Łęcznej. Później 25-latek powinien przechodzić rekonwalescencję.
– Wiele lat przepracowałam w służbie zdrowia i w głowie mi się nie mieści, by szpital tyle czasu trzymał pacjenta po operacji – dodaje mama zamordowanej dziewczyny. – Kiedy miałam operację na nowotwór to po paru dniach wygonili mnie do domu. Mnie te jego tłumaczenia o złym stanie zdrowia nie przekonują. On ma rodzinę za granicą. Przecież może uciec.
Lubartowscy policjanci dostali informację o wyjściu Mateusza K., ale 25-latka nikt nie pilnuje. Młody człowiek może więc w każdej chwili wyjechać. Ciąży na nim nie tylko wieloletni wyrok, ale i obowiązek zapłaty 100 tys. zł odszkodowania rodzicom dziewczyny.
Brutalny mord
21-letnia Anna została zamordowana w sierpniu 2013 r. Mateusz K. zakradł się do jej domu przy ul. Krętej w Lubartowie. Chłopak miał własne klucze do jej domu. Obserwował posesję czekając aż mama dziewczyny wyjdzie z domu. Poderżnął dziewczynie gardło scyzorykiem i zostawił na pewną śmierć. Potem pojechał na działkę swoich rodziców do wsi Tarło. Tam próbował się podpalić siedząc w samochodzie. Następnie rzucał się pod nadjeżdżające auta. Skończyło się rozległymi poparzeniami. Późniejsze śledztwo wykazało, że Mateusz K. zaatakował Annę, bo ta zdecydowała się od niego odejść.
Mateusz K. po zabójstwie podpalił się w samochodzie, próbując popełnić samobójstwo. Wideo: Archiwum DW