Mimo obowiązującego od wczoraj zakazu przyjmowania chorych do Kliniki Ortopedii i Traumatologii szpitala przy ul. Jaczewskiego, tamtejsi lekarze pracowali pełną parą. W południe byliśmy na urazowej izbie przyjęć. Akurat jeden z doktorów gipsował rękę pacjentowi. Byliśmy też w samej klinice, mieszczącej się na IV piętrze szpitala. Tam ruch był nie mniejszy.
– Ja pier... zakazy dyrekcji – mówi jeden z ortopedów. – Jeżeli będę miał dyżur, będę przyjmował chorych, operował i nie będę odsyłał do innych szpitali. Radziłem się prokuratora. Powiedział, że w razie gdyby coś się pacjentowi stało, odpowiadam na równi z dyrekcją.
Przypomnijmy, że dyrekcja SPSK nr 4 nakazała lekarzom (na piśmie) wstrzymanie przyjęć do kliniki nowych pacjentów: zarówno planowych, jak i tzw. nagłych. Powodem jest brak pieniędzy na leczenie. – Gdyby jednak trafił do nas pacjent z wypadku, zoperujemy go i położymy w innej klinice naszego szpitala – zastrzegł Wiesław Przyszlak, zastępca dyr. ds. medycznych SPSK nr 4.
Szpital powiadomił pogotowie ratunkowe, by nie przywoziło do nich chorych, a inne szpitale, by ich przyjmowały. – Mamy zgłoszenie o wstrzymaniu przyjęć pacjentów urazowych przez tamtejszą ortopedię – usłyszeliśmy wczoraj w dyspozytorni pogotowia. – Takich chorych tam nie wozimy.
Prof. Tomasz Mazurkiewicz, kierownik Kliniki Ortopedii i Traumatologii, mówi, że zakazu będzie przestrzegał. – Dziś nikogo do kliniki nie przyjęliśmy – mówił wczoraj po południu. – Ale wszystko w granicach zdrowego rozsądku. Jeżeli trafi do nas człowiek z wypadku, to go nie odeślę, bo mi robić tego nie wolno.