Sprawa makabrycznego zabójstwa w Koroszczynie może wrócić na wokandę. W pierwszym procesie Adrian B. został skazany na 10 lat więzienia. Zadał swojemu ojcu kilkadziesiąt ciosów nożem.
- Cały czas analizujemy uzasadnienie - zastrzega Beata Syk-Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. - Nie rozstrzygnęliśmy jeszcze, czy zdecydujemy się na odwołanie od wyroku.
W zakończonym niedawno procesie Adrian B. został skazany na 10 lat więzienia. Prokurator domagał się 15 lat. Młody mieszkaniec Terespola odpowiadał za zamordowanie własnego ojca.
Bo obrażał byłą żonę?
Sławomir B. był strażnikiem granicznym. Mieszkał samotnie w jednym z bloków w Koroszczynie. Przed laty rozstał się z żoną, która zabrała dwóch synów i wyprowadziła się do Terespola. 19-letni Adrian regularnie odwiedzał ojca. Przywoził mu posiłki. Między mężczyznami co jakiś czas dochodziło do kłótni. Obaj mieli słabość do alkoholu.
Feralnego dnia również doszło do awantury. Z akt sprawy wynika, że Sławomir B. obrażał byłą żonę. Syn kazał mu więc "zamknąć mordę”. Wtedy mężczyzna chwycił kuchenny nóż i rzucił się na nastolatka. Adrian B. zdołał uniknąć uderzenia i rozbroić ojca. Wpadł w szał. Rzucił się z tym samym nożem na Sławomira B. Zadał mu blisko 70 ciosów. Trafiał w szyję, korpus i ręce.
Sąsiadka
Wtedy do mieszkania weszła sąsiadka. Usłyszała, jak 41-latek próbuje wzywać pomocy. Razem ze znajomą postanowiła sprawdzić, co się dzieje. Przywitał ją Adrian B. Wyszedł z kuchni z nożem, cały zakrwawiony. - Chcesz to samo? - rzucił do sąsiadki.
Obie kobiety uciekły. Za nimi wybiegł nastolatek. Wsiadł do samochodu i odjechał. Ugrzązł na polnej drodze. Zadzwonił do kolegi po pomoc i rozmontował swój telefon. Kiedy dotarł do Terespola, do mieszkania swojej partnerki, wrzucił zakrwawione ubrania do reklamówki i ukrył w pralce. Sam schował się w szafie, gdzie niebawem znaleźli go policjanci.
Sam się zranił
Adrian B. przyznał się, że ugodził ojca nożem. Zapewniał jednak, że działał w samoobronie. Przekonywał sąd, że ojciec zadał mu kilka ciosów w plecy. W śledztwie okazało się, że nastolatek sam się zranił. Adrian B. twierdził również, że śmiertelne ciosy padły podczas szamotaniny, kiedy obaj mężczyźni upadli na podłogę. Chłopak miał walczyć o życie. Śledczy wykluczyli tę wersję. Okazało się, że bezbronny Sławomir B. stał i przyjmował kolejne uderzenia. Świadczyły o tym rozbryzgi krwi na ścianach i suficie.
Przed cięższym wyrokiem Adriana B. uchronił jedynie młody wiek i brak kryminalnej przeszłości. Sąd nie uwierzył w skruchę, jaką chłopak wyraził podczas procesu. Nastolatka pogrążyły również pokrętne zeznania i zacieranie śladów zbrodni.