Dwie osoby wyleciały wczoraj z jednej z komisji wyborczych: przewodnicząca, która głosowała za swoich synów i członkini, która miała opowiadać o swoim życiu intymnym. A radni PiS wyciągnęli wczoraj długą listę uwag do przebiegu wyborów. – Widziałem koperty ze śladami otwierania – mówi jeden z nich
Jedna z pań zasiadających w komisji nr 18 miała odmawiać wykonywania poleceń, krzyczeć na innych i krytykować polecenia przewodniczącej. Takie zachowanie nie spodobało się pozostałym ośmiu członkom komisji, którzy zawnioskowali o jej odwołanie. A prezydent miasta spełnił wczoraj tę prośbę.
– Z komisji odwołana została też jej przewodnicząca, która nierzetelnie wykonywała obowiązki – mówi Beata Krzyżanowska, rzecznik prezydenta. Przewodnicząca oddała głos za swoich dwóch synów przebywających poza Lublinem, posługując się pełnomocnictwem w formie aktu notarialnego.
– To brak wystarczającej znajomości prawa wyborczego – stwierdził Ratusz.
Ale o innej nieznajomości prawa mówią dwaj radni PiS, którzy wczoraj wyliczali je na konferencji prasowej. Wskazywali na wytyczne Państwowej Komisji Wyborczej, że protokoły z komisji powinny się znajdować w ostemplowanych kopertach i na fakt, że wbrew temu Miejskie Biuro ds. Wyborów poleciło komisjom, by nie stemplowały kopert.
– Lublin był jedyną gminą, która wprowadziła takie polecenie – stwierdza radny Tomasz Pitucha (PiS), który był mężem zaufania w Okręgowej Komisji Wyborczej. – Wśród nieostemplowanych kopert były także takie, które nosiły ślady ingerencji i prób ich otworzenia.
Radni wskazują również na inny punkt wytycznych PKW, w którym mowa jest o tym, że przed głosowaniem powinny być ostemplowane wszystkie karty. – Niestety tak nie było – zauważa Pitucha. Karty były stemplowane częściowo, donoszone, odnoszone, co budziło obawy mężów zaufania o rzetelność pracy i o sam wynik wyborów.
Kolejny zarzut dotyczy wywieszania protokołów w lokalach wyborczych. Na szkoleniu członkowie komisji mieli usłyszeć, że wyniki należy wieszać po zatwierdzeniu przez Miejskie Biuro ds. Wyborów, tymczasem wytyczne PKW mówią, że należy wywiesić je zaraz po sporządzeniu. Także sam sposób udostępniania wyników mógł budzić wątpliwości, bo w jednym z lokali wisiały w oknie trzy metry nad ziemią, zaś w kilku innych za ogrodzeniem. Natomiast komisja mająca adres Staszica 16 mieści się przy Staszica 11, bo ponoć „zawsze tak było”.
I jeszcze jeden kamyczek do ogródka (PiS spisał ich więcej): komisja nr 128 przy Owocowej. Jednego niepełnosprawnego wniesiono po schodach, drugi odszedł z kwitkiem. – A przecież każdy głos jest tak samo ważny – podkreśla Pitucha.
– Wszystkie te uwagi wymagają sprawdzenia. Jeśli będzie to konieczne, podejmiemy odpowiednie działania – mówi Krzyżanowska.