Tak zwana zielona fala w Lublinie prawie nie istnieje – twierdzi pan Grzegorz, kierowca z Lublina, który dojeżdża do pracy ulicami, na których sygnalizacja powinna być ze sobą zsynchronizowana. – Nie ma recepty na osiągnięcie ideału poruszania się po mieście. Wiele zależy od kierowców – odpowiada Ratusz.
– Jeżdżę codziennie od kilku lat przez Lublin do pracy na ulicę Zana. Może mój film pokaże, że tak zwana 'zielona fala' w Lublinie prawie nie istnieje – pisze do nas pan Grzegorz. – Na al. Warszawskiej nie jest nie jest najgorzej, na Al. Racławickich jest dosłownie czerwona fala.
Nasz Czytelnik nakręcił film z przejazdu po mieście i zaznaczył skrzyżowania, do których ma zastrzeżenia. – Na filmie podpisałem miejsca, w których czerwone światło zapala się w niewłaściwym momencie. Autem jechałem dokładnie z prędkościami zgodnymi z przepisami. Trochę czułem się jak zawalidroga, ale trudno, pomiar musiałem zrobić – pisze kierowca.
Według pana Grzegorza system zarządzania ruchem trzeba poprawić. – Może już czas najwyższy dostosować sygnalizację tak, aby kierowcy mogli zaoszczędzić na paliwie, oponach, klockach i tarczach hamulcowych a środowisko zyskałoby na czystszym powietrzu? – kończy pan Grzegorz.
Na zarzuty kierowcy odpowiada Urząd Miasta, którego zdaniem system działa prawidłowo. – Należy wziąć pod uwagę, że istnieją skrzyżowania tzw. izolowane – tłumaczy Karol Kieliszek z lubelskiego Ratusza. – Oznacza to, że z racji dużej odległości od sąsiadujących skrzyżowań (np. Al. Racławickie - al. Kraśnicka - al. Warszawska, al. Solidarności czy al. Solidarności - al. Kompozytorów Polskich - ul. Lubomelska) są one punktami zatrzymania kumulującymi kilka potoków ruchu.
Urzędnicy podkreślają, że działanie zielonej fali jest nieco osłabione faktem, że system ma zaprogramowane przywileje dla komunikacji miejskiej. Został on dostrojony w taki sposób, aby wydłużał zielone światło dla opóźnionych względem rozkładu trolejbusów i autobusów. – Nawet tych będących kilka skrzyżowań dalej – dodaje Kieliszek. – Odbywa się to kosztem innych użytkowników drogi, czyli pojazdów osobowych oraz autobusów i trolejbusów, które nie są opóźnione. Gdy z podporządkowanych dróg zbliżają się opóźnione pojazdy transportu zbiorowego, to zielone światło jest im wydłużane, zaś skracane jest na głównej ulicy. W takiej sytuacji rzeczywiście powstaje czerwona fala. Po przepuszczeniu pojazdów komunikacji miejskiej system potrzebuje czasu, by powrócić do wcześniej ustalonego stanu, czyli braku zgłoszeń od pojazdów transportu zbiorowego w tzw. punktach meldunkowych.
Ratusz przekonuje, że nie jest możliwe zapewnienie wszystkim zielonej fali. – Mamy w Lublinie wiele przeciążonych skrzyżowań i nie ma możliwości zachowania koordynacji we wszystkich kierunkach jednocześnie. Zwykle jest ona prowadzona w określonym, obciążonym kierunku, zależnym np. od pory dnia, czy zdarzeń drogowych – wyjaśnia Kieliszek. – Nie ma idealnego rozwiązania, receptury na osiągnięcie ideału w poruszaniu się po mieście. Założeniem systemu jest pomoc w udrożnieniu, zmniejszanie problemów w powstawaniu zatorów. Wiele zależy też od samych kierujących.