Andrzej M. z Kajetanówki, zmarł z przyczyn naturalnych – wykazała poniedziałkowa sekcja zwłok. Śladów po przemocy nie mieli również mężczyźni, którzy zmarli w izbach zatrzymań w Lublinie i Rykach. Ale wciąż nie wiadomo, co było przyczyną ich śmierci.
– Nie stwierdzili żadnych obrażeń zewnętrznych, które wskazywałyby, że ktoś przyczynił się do śmierci Andrzeja M. – mówi Katarzyna Matusiak, zastępca prokuratora rejonowego w Świdniku.
Lekarze znaleźli na sercu mężczyzny rozległą bliznę po wcześniejszym rozległym zawale. Ich zdaniem, mogło u niego dojść do zatrzymania krążenia.
W piątek prokuratorzy przesłuchali też policjantów, którzy zatrzymywali Andrzeja M. Jeden z nich właśnie wyszedł ze szpitala. Potwierdzili, że w czwartek po północy w Strzyżewicach zauważyli volkswagena. Kierowca na ich widok zawrócił. Uciekał w w kierunku Niedrzwicy. Policjanci zrównali się z nim radiowozem. Dawali znaki, żeby się zatrzymał.
Świdnicka prokuratura chce, żeby śledztwo dalej poprowadziła inna jednostka.
Z takim samym wnioskiem do Prokuratury Okręgowej wystąpiła też prokuratura w Rykach. W połowie września w izbie zatrzymań tamtejszej komendy zmarł 45-latek. Przebywał w monitorowanej celi. Źle się poczuł. Zauważył to policjant, ale reanimacja okazała się bezskuteczna.
– Nie miał żadnych obrażeń – mówi Hanna Dobek, prokurator rejonowy w Rykach. – Podczas sekcji zwłok nie udało się ustalić przyczyn śmierci. Zleciliśmy badania toksykologiczne i histopatologiczne.
Lekarze nie byli też w stanie określić przyczyny zgonu mężczyzny, który zmarł 16 września w izbie zatrzymań Komendy Miejskiej Policji w Lublinie. Gdy był już zwalniany do domu powiedział, że źle się czuje. Policjanci wezwali karetkę pogotowia, ale mężczyzny nie udało się uratować.
– Sekcja nie wykazała śladów obrażeń, które wskazywałyby, że stosowano wobec niego przemoc – mówi Jadwiga Nowak, szefowa prokuratury rejonowej Lublin-Północ. – Zleciliśmy dodatkowe badania, żeby ustalić przyczynę zgonu.