Inflacja, która przekroczyła już 17 procent i coraz wyższe rachunki za media powodują, że kolejni restauratorzy i cukiernicy decydują się na zawieszenie prowadzonej działalności lub zamknięcie lokali. Podobnych decyzji do końca roku może być więcej.
W czerwcu Jakub Przysucha, właściciel marki Czekoladowy z Lublina, poinformował, że po 10 latach działalności zamyka prowadzoną przez siebie sieć cukierni. Dobiła ją inflacja i związana z nią powszechna drożyzna. Wolał zamknąć lokale niż drastycznie podnosić ceny lub używać do produkcji gorszych składników.
– Trzeba się pożegnać z klasą i pozostać w dobrej pamięci – mówił nam wtedy. – Nie mam zamiaru się użalać. Zawsze dbałem o jakość. Tak jest do tej pory i nie chcę z tego rezygnować. Nie chcę sprzedawać ciastek za 40 zł. Zresztą kto będzie w stanie tyle zapłacić?! Obawiam się zresztą, że niedługo większości ludzi nie będzie stać na chodzenie po restauracjach i cukierniach.
Pożegnanie po siedmiu latach
Informacja poruszyła stałych klientów. – Dostałem setki wiadomości, słów wsparcia i propozycji pomocy. Nie ukrywam, że ta życzliwość zamieszała mi w głowie – przyznał Przysucha, gdy rozmawialiśmy z nimi w miniony czwartek, na dzień przed godziną „0”. – Do ostatniej chwili biłem się z myślami i do ostatniej chwili walczyłem o Liliową (to adres jednej z cukierni na Sławinku, przy której prowadzona jest też produkcja – red.). Długo zastanawiałem się, jak to wszystko poskładać. Co zrobić, żeby uratować projekt mojego życia: ochronić miejsca pracy, spłacić zobowiązania, nie zawieźć zaufania stałych gości.
Dzień przed ogłoszonym wcześniej zamknięciem Przysucha podjął decyzję o tym, że postara się jeszcze zawalczyć o przetrwanie. Dlatego zamknął cukiernie przy ul. Zana, Krakowskim Przedmieściu i Kołłątaja. Całą energię skoncentrował na cukierni przy ul. Liliowej.
Czytelni już nie ma
Piątek był też ostatnim dniem pracy Pubu Czytelnia z ulicy Godebskiego w Lublinie. Po siedmiu latach działalności właściciele zdecydowali o jej zawieszeniu.
– Każdy z nas wie, jak ciężka jest obecnie sytuacja przedsiębiorców, a zwłaszcza sektora gastronomicznego w Polsce. I nas nie ominęły te kłopoty. W związku z brakiem możliwości realnego oszacowania przyszłych kosztów prowadzenia działalności, jesteśmy zmuszeni podjąć trudną decyzję o zawieszeniu działalności pubu. To była niezwykła przygoda: poznaliśmy wiele wspaniałych osób i dużo się od nich nauczyliśmy. Dziękujemy, że byliście z nami – napisali w mediach społecznościowych.
I w tym przypadku stali goście prosili, by zostali. – To bardzo smutna wiadomość i duża strata dla Wieniawy – napisała Małgosia.
Nie dokładam, nie zarabiam
– Decyzji o zamknięciach będzie w najbliższych miesiącach więcej – ocenia właścicielka niewielkiej lubelskiej cukierni. – Jeszcze walczę, ale mam coraz mniej siły i nadziei na to, że to ma jakikolwiek sens. Ceny musiałam już podnieść, bo wzrost kosztów zatrudnienia, podwyżki za media i coraz droższe surowce sprawiły, że musiałabym dokładać. Teraz wychodzę „na czysto”, czyli nie dokładam, ale też nie zarabiam.
Nasza rozmówczyni przyznaje, że żyje w tej chwili z własnych oszczędności. Jak długo tak wytrzyma – nie wie.
– Szkoda mi zamykać to, na co pracowałam bardzo długo, zwłaszcza że udało mi się zbudować silną markę i wciąż mam klientów. Zaczyna do mnie jednak docierać, że nie powinnam być sentymentalna, tylko w porę zamknąć, żeby nie zostać z długami – mówi. Z rozmów z innymi lubelskimi przedsiębiorcami wiem, że coraz więcej osób ma takie same rozterki co ja. Myślę, że do końca roku zamkniętych zostanie jeszcze wiele lokali.