Kurator oświaty chce wciąż odwołać swojego zastępcę. Taki wniosek od kilku miesięcy leży u wojewody. Ten jednak zapowiada, że nie będzie już w tej sprawie podejmował żadnych kroków. Zieliński ponownie został lubartowskim radnym i na jego odwołanie musi zgodzić się tamtejsza Rada Miejska.
Z jakiego powodu Godlewski domagał się głowy swego zastępcy? – Mamy całkowicie różne koncepcje na temat funkcjonowania urzędu. Generalnie chodzi o to, że nie stanowimy jednej drużyny – tłumaczył. Nie chciał jednak podać żadnych szczegółów.
Nieoficjalnie wiadomo, że jest to dalszy ciąg tzw. dzielenia łupów przez rządzącą od ubiegłego roku koalicję SLD–PSL. Zieliński jest jednym z ostatnich wysokich rangą urzędników na Lubelszczyźnie związanych z prawicą. Ten były wicewojewoda lubelski z Unii Wolności, wicekuratorem jest od czerwca 1999 roku. Jednocześnie od samego początku istnienia samorządu jest radnym w Lubartowie. Dlatego, by został odwołany, wojewoda musiał zasięgnąć opinii lubartowskiej Rady Miejskiej. We wrześniu tamtejsi radni murem stanęli za Zielińskim i nie zgodzili się na jego odwołanie.
Co dalej w tej kwestii? Zieliński w ostatnich wyborach samorządowych ponownie wystartował na radnego. Z powodzeniem. Ma nawet mocniejszą pozycję w Radzie Miasta Lubartowa. Jego Lubartowskie Porozumienie Samorządowe wraz z dwoma innymi ugrupowaniami mają w radzie większość mandatów.
– Nic się w mojej sprawie nie dzieje – powiedział nam wczoraj Zieliński. Cisza kompletna.
Tymczasem wniosek o odwołanie wicekuratora dalej leży u wojewody. – I na razie go nie wycofam – zapowiedział nam kurator Godlewski. Zaraz dodał: – Moje kompetencje już się skończyły. Wszystko zależy od mojego szefa, czyli wojewody.
Zapytaliśmy, jak obecnie układa się współpraca między kuratorami? –Nie mogę powiedzieć, że źle – mówi Godlewski. Nie chciał jednak kontynuować tego tematu.
– Wojewoda nie będzie podejmował w tej sprawie żadnych działań – powiedział Krzysztof Komorski, rzecznik wojewody lubelskiego.