ZUS obraził się na dziennikarzy. W Lublinie trwa zbieranie podpisów pod pismem dającym odpór krytycznym publikacjom. "Wyrażamy swoje ubolewanie z powodu trwającej od pewnego czasu niezrozumiałej dla nas akcji medialnej, dyskredytującej działanie naszego Zakładu (...)
- czytamy w piśmie. Później ZUS się chwali. „(...) To, że emeryci i renciści otrzymują świadczenia - to zasługa wielu tysięcy pracowników".
Na końcu znowu obrywają media, które „próbują znaleźć sensację na podstawie nielicznych i jednostkowych przypadków - często bez podjęcia próby ich obiektywnego wyjaśnienia. Czujemy się dotknięci publicznymi wypowiedziami, które negatywnie oceniają działanie ZUS, a przez to nasza pracę". Pismo krąży po urzędzie od piątku. Do niektórych pracowników dotarło pocztą elektroniczną. Innym zostało odczytane podczas specjalnych zebrań. Później po pokojach zaczęli krążyć kierownicy referatów, ponaglając pracowników do składania podpisów.
W poniedziałek pismo leżało nawet na portierni, tak, by podpisując listę obecności, urzędnicy o nim nie zapomnieli. - Boję się nie podpisać - mówi jeden z pracowników. - Skąd mogę wiedzieć, czy lista nie trafi na biurko dyrektora? U nas, niedobrze jest mieć inne zdanie niż dyrekcja. Kto jest autorem oświadczenia? Władze ZUS wskazują na oddolną inicjatywę. I to mimo że w kolportaż zaangażowali się kierownicy. - Pracownicy są niezadowoleni, że media w sposób szczególny wzięły ich pod lupę - twierdzi Marcin Skarżyński, rzecznik lubelskiego ZUS. O piśmie nie chce mówić Andrzej Panasiuk, dyrektor lubelskiego oddziału. - Na ten temat proszę rozmawiać z samymi pracownikami. To ich inicjatywa. Ci, z którymi rozmawialiśmy, mówią, że z pismem nie mają nic wspólnego. A co ZUS chce z nim zrobić? Takich informacji lubelska centrala również nie udziela. Według naszych wiadomości ma zostać wysłane do urzędów centralnych i mediów. - Nie wierzę, że można napisać coś takiego - komentuje tymczasem Krystyna Mokrosińska, prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. - Czytając ten protest czułam się jakbym znów była w PRL. Wtedy o instytucjach państwowych można było pisać dobrze albo wcale.