Członkowie „Solidarności” działającej w Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej, którzy bronią zwolnionej szefowej, nie zajmą stanowiska w sprawie wstępnych wyników kontroli w placówce, które wyciekły do lubelskich gazet. A są dla byłego kierownictwa bardzo niekorzystne.
– Nie będziemy się odnosić do tych kwestii, bo nie mamy oficjalnych danych – mówi Józef Krupa, przewodniczący „Solidarności” w COZL. – Cały czas natomiast spływają do nas listy poparcia dla prof. Elżbiety Starosławskiej z całej Polski. Jest ich już ok. 5 tysięcy. Protest wobec jej odwołania jest więc naszym obowiązkiem. Na razie wstrzymujemy się jednak od radykalnych działań.
Jak pisze we wczorajszym wydaniu Kurier Lubelski i lubelska „Gazeta Wyborcza”, jeden z zarzutów kontrolerów marszałka miał dotyczyć dużych dysproporcji w płacach w COZL. Osoby pracujące w administracji na stanowiskach specjalistów miały zarabiać ok. 3–4 tysięcy złotych brutto, a inne wykonujące podobne prace aż 15–17 tys. zł. Na zarobki nie mogła także narzekać część pracowników zajmujących się konserwacją urządzeń i instalacji w COZL. Dostawali nawet 7 tys. zł, podczas gdy część pielęgniarek zarabiała 2–3 tys. zł.
Chodzi też o premie, na które w ubiegłym roku poszło aż 9,5 mln zł, podczas gdy strata szpitala za ubiegły rok wyniosła 11 mln zł. Prof. Starosławska odpiera zarzuty i twierdzi, że wysokie pensje wynikały z przyznanych premii za dodatkowe zadania. Zaprzecza też, że były to pensje w wysokości kilkunastu tysięcy złotych miesięcznie.
Urząd Marszałkowski nie chce rozmawiać na temat kontroli, którą prowadzi w COZL. – Na tym etapie nie udzielamy żadnych informacji – mówi Beata Górka, rzeczniczka marszałka. – Wszystkie dane zostaną przekazane po zakończeniu audytu.
Dodaje, że kontrola dotyczy m.in. finansów, kadr i zamówień publicznych i potrwa jeszcze ponad miesiąc.