Po pierwszej wygranej w grupie mistrzowskiej z Huczwą Lublinianka chciała pójść za ciosem. A przy okazji odpłacić Granitowi za wysoką porażkę z kwietnia, kiedy uległa w Bychawie gospodarzom aż 0:5. Niestety, te plany już po dwóch minutach wzięły w łeb.
Piłkarze ekipy z Wieniawy nie mogli sobie wyobrazić gorszego początku spotkania. Wystarczyła w zasadzie jedna akcja gości, żeby zrobiło się 0:1. W kilkadziesiąt sekund miejscowi popełnili kilka błędów. Było: złe wyprowadzenie piłki, złe wybicie po stałym fragmencie gry, a następnie złe wyście młodego bramkarza Łukasza Kubackiego, który trafił w twarz Łukasza Struga. A sędzia musiał podyktować jedenastkę.
Doskonałej sytuacji nie zmarnował Bartłomiej Radziewicz i błyskawicznie przyjezdni otworzyli wynik. W kolejnych fragmentach obie drużyny mogły się pokusić o bramki. Najpierw Jakub Wadowski uderzył nad poprzeczką, a niedługo później doskonale znany na Wieniawie Klim Morenkov nie trafił tak naprawdę do pustej bramki po tym, jak dostał prezent od bramkarza rywali. W 25 minucie nieznacznie pomylił się Michał Wszołek po strzale głową.
Zanim minął kwadrans drugiej odsłony Granit miał dwie bardzo dobre okazje, żeby podwyższyć swoje prowadzenie. Najpierw po akcji Mateusza Misztala tylko w boczną siatkę przymierzył Cezary Pęcak. A po chwili Sebastian Sprawka pomylił się dosłownie o centymetry. Przyjezdni w końcu dopięli jednak swego. Sebastian Sprawka dostał podanie od Struga, poradził sobie z Janem Gizą, a następnie zaskoczył golkipera Lublinianki strzałem po krótkim rogu.
Wydawało się, że w tym momencie emocje się już skończyły. W 86 minucie Sebastian Janik sfaulował jednak niepotrzebnie Gabriela Jakimińskiego. A że przewinienie miało miejsce w polu karnym, to sędzia po raz drugi wskazał na „wapno”. Kontaktowe trafienie zaliczył Paweł Dzyr i piłkarze trenera Bodaka ruszyli w poszukiwaniu wyrównującego gola. Mięli kilka stałych fragmentów gry, ale trzy punkty pojechały do Bychawy.
– Na pewno ten szybki gol ustawił nam mecz. Można powiedzieć, że kontrolowaliśmy spotkanie, ale trzeba też przyznać, że gospodarze do końca się starali. My chyba chcieliśmy wygrać, jak najmniejszym nakładem sił. Były sytuacje, żeby zamknąć zawody wcześniej, a w końcówce niefrasobliwość spowodowała, że daliśmy tlen rywalom. Najważniejsze jednak, że udało się wygrać – mówi Łukasz Gieresz.
A jak ocenia sytuację z rzutem karnym? – Chyba nie było wielkich wątpliwości, bo bramkarz nie trafił w piłkę, ale ręką w twarz naszego zawodnika. Zresztą mieliśmy sędziego z ekstraklasy Wojtka Mycia, który był dobrze ustawiony – dodaje szkoleniowiec Granitu.
Gospodarze próbowali się zrewanżować za porażkę z pierwszej kolejki grupy mistrzowskiej, kiedy przegrali w Bychawie aż 0:5. Nic jednak z tego nie wyszło. – Próbowaliśmy, ale ciężko było wrócić do gry po takim początku zawodów. Na pewno kiepsko weszliśmy w mecz, a to była przecież pierwsza akcja przeciwnika. Szkoda też naszych zmarnowanych sytuacji w pierwszej połowie. Po kontaktowym golu mieliśmy jeszcze kilka stałych fragmentów gry, ale jednak nie udało się już wyrównać – ocenia Dariusz Bodak, opiekun gospodarzy.
Lublinianka – Granit Bychawa 1:2 (0:1)
Bramki: Dzyr (86-z karnego) – Radziewicz (2-z karnego), S. Sprawka (78).
Lublinianka: Kubacki – Wszołek (83 Łaska), Giza, Majewski, Pioś, Dzyr, Miśkiewicz (73 Grzelak), Rasiński, Kuzioła, Wadowski, Rybak (56 Barwiak).
Granit: Zawiślak – Piwnicki, Radziewicz, Iwaniak, Struk (84 Wolski), Pęcak (85 K. Sprawka), Szymala, Strug (85 Pawelec), Sikora (55 Misztal), Morenkov (64 Janik), S. Sprawka.
Żółte kartki: Kuzioła – Sikora, Strug.
Sędziował: Wojciech Myć (Lublin).