Sporo działo się w sobotę na Wieniawie. Co najważniejsze, kibice gospodarzy powinni być zadowoleni. Lublinianka pokonała Powiślaka Końskowola 3:1, a bohaterem gospodarzy był Jarosław Milcz, którzy jeszcze w pierwszej połowie ustrzelił hat-tricka.
Pierwsza bramka padła w 11 minucie. Asystował Sebastian Wrzesiński, a Milcz w sytuacji sam na sam z Maksymilianem Zolechem nie dał rywalowi szans i otworzył wynik. Kilka chwil później mogło być 1:1. Krystian Kobus huknął na bramkę, tor lotu piłki zmienił jeden z obrońców Lublinianki, a piłka wylądowała na poprzeczce.
Nie udało się gościom, a 180 sekund później z drugiego gola cieszyli się miejscowi kibice. Tym razem świetnie akcje rozegrał Dawid Pikul, który na koniec wyłożył piłkę do Milcza, a ten w drugim pojedynku z bramkarzem Powiślaka znowu się nie pomylił i podwyższył prowadzenie swojej drużyny.
Między 23, a 24 minutą powinny paść dwie, kolejne bramki. Najpierw Krzysztof Rybak zmarnował doskonałą okazję, a po drugiej stronie boiska sporo szczęścia miał Jakub Futrzyński, który o mały włos nie wpakował piłki do własnej siatki. Fortuna była jednak po jego stronie, bo przymierzył w słupek. Po pół godzinie gry Milcz zaliczył trzecie trafienie, tym razem po strzale głową.
Po przerwie podopieczni Dariusza Bodaka oddali pole gry rywalom. Ekipa z Końskowoli dominowała, momentami nie pozwalała nawet wyjść przeciwnikowi z własnej połowy. Długo nie udawało się jednak zmniejszyć strat. Dopiero w 70 minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego ładnie głową strzelił Mateusz Łakomy. Wydawało się, że drużyna Łukasza Gizy ruszy do przodu w poszukiwaniu kontaktowego gola. Do końcowego gwizdka nic wielkiego się już jednak nie wydarzyło i wszystkie trzy punkty zostały na Wieniawie.
ZDANIEM TRENERÓW
Łukasz Giza (Powiślak Końskowola)
– Rywale wykorzystali w pierwszej połowie nasze błędy w wyprowadzeniu piłki, które absolutnie nie powinny się nam przydarzyć. Trzeba im jednak oddać, że zrobili to perfekcyjnie. My wcale nie zagraliśmy jednak złego meczu. Potrafiliśmy się utrzymać przy piłce i stwarzać sytuacje. Szkoda, że nie udało się ich wykorzystać, zwłaszcza w pierwszej połowie. Porażka boli, ale cały czas dążymy do tego, żeby szlifować nasz styl. Wierzymy, że z każdym kolejnym meczem będzie coraz lepiej.
Dariusz Bodak (Lublinianka)
– Cieszymy się ze zwycięstwa i ważnych punktów. Potrzebowaliśmy ich jak tlenu. To jest najważniejsze. Cieszy skuteczność w pierwszej połowie, bo w końcu zagraliśmy na takiej skuteczności, na jakiej życzylibyśmy sobie grać w poprzednich meczach. A dodatkowo wygraliśmy z naprawdę dobrym i poukładanym zespołem. Po przerwie przeciwnicy nas zdominowali, ale najważniejsze, że potrafiliśmy to przetrzymać i dowieźć zwycięstwo do końcowego gwizdka. Zdawaliśmy sobie sprawę, że Powiślak to taka drużyna, która, jak zwietrzy swoją szansę, to pójdzie za ciosem. Wychodzi jednak na to, że tym razem doświadczenie chyba jednak było po naszej stronie.
Lublinianka Lublin – Powiślak Końskowola 3:1 (3:0)
Bramki: Milcz (11, 18, 32) – Łakomy (70).
Lublinianka: Żuber – Futrzyński, Dzyr, Maliszewski, Kowalczyk, Stępień (46 Rejmak), Kuzioła, Pikul (79 Iwańczuk), Wrzesiński, Rybak (73 Rasiński), Milcz (90 Rapa).
Powiślak: Zolech – Antoniak, Łakomy, Krzysztoszek (54 Pyda), Pięta, Banaszek (61 Dudkowski), Wankiewicz, Litwiniuk, Gil (79 Kamola), Kobus (54 Pryliński), Koprucha.
Żółte kartki: Kuzioła, Stępień, Futrzyński, Wrzesiński – Wankiewicz, Pyda, Banaszek, Pięta.