Avia świetnie zareagowała na porażkę w Dębicy. W meczu głównych faworytów do awansu świdniczanie pokonali u siebie Wieczystą Kraków 3:1. Poza początkiem meczu żółto-niebiescy byli zdecydowanie lepsi, a w drugiej połowie kibice i trener Łukasz Mierzejewski mogli narzekać tylko na skuteczność.
Pierwsze fragmenty hitowego starcia w grupie czwartej przebiegały pod dyktando gości. Świetną okazję zmarnował Maciej Jankowski, a po chwili prezent od gospodarzy wykorzystał Manuel Torres i zrobiło się 0:1. Gospodarze wcale nie załamali się jednak takich obrotem spraw. Szybko wyrównali, a przed przerw zadali drugi cios. Mogli też trzeci, ale Patryk Małecki przymierzył w poprzeczkę. Po przerwie szybko Wojciech Kalinowski ustalił wynik, a później trwało ostrzeliwanie bramki Błażeja Sapielaka. Niestety, już bez efektu.
– Początek na pewno był nerwowy. Nie wiedzieliśmy tak naprawdę, czego się spodziewać. Chcieliśmy grać w piłkę i do końca otwierać grę, żeby Wieczysta trochę pobiegała. Zawsze może się jednak pojawić jakiś błąd i taki nam się przytrafił. Przy tej jakości, przeciwnik nie zmarnował prezentu. Ważne jest to, co się działo później. Dobrze zareagowaliśmy, a w końcówce bardzo dobrze wyglądaliśmy pod względem motorycznym, Wieczysta stanęła, a my dalej szliśmy po kolejne bramki – mówi Łukasz Mierzejewski, trener Avii.
I dodaje, że zabrakło właśnie skuteczności. – W drugiej połowie rywale mocniej się otworzyli, a nasze szybkie ataki były bardzo groźne. Mieliśmy w sumie chyba pięć-sześć bardzo dogodnych sytuacji i przynajmniej jeszcze jedną trzeba było wykorzystać, żeby uniknąć nerwów. Nie zrobiliśmy tego i na pewno musimy się w tym elemencie poprawić. Szymon Rak mógł lepiej uderzyć, mógł też raz dograć do Wojtka Białka, który też raz w bardzo dogodnej sytuacji nie oddał piłki chyba właśnie do Szymona. Musimy być pazerni na bramki, ale czasami trzeba zachować się koleżeńsko, bo drugi gol dla Wieczystej mógł nam jeszcze skomplikować sytuację. Najważniejsze jednak, że mamy trzy punkty – wyjaśnia opiekun żółto-niebieskich.
W najbliższą sobotę jego podopieczni spróbują pójść za ciosem w Nowym Targu. Tamtejsze Podhale na razie nie zachwyca. I to delikatnie mówiąc, bo drużyna ma na koncie: zwycięstwo, dwa remisy i dwie porażki. Trzeba dodać, że jedyny komplet punktów Podhale wywalczyło walkowerem za spotkanie z Wiślanami Jaśkowice. Na boisku było 1:1, ale gospodarze dokonali zbyt dużej liczby zmian.
Podhale to na pewno w ostatnich latach nie jest też ulubiony rywal Avii. Żółto-niebiescy w poprzednim sezonie co prawda wygrali w Nowym Targu 1:0, ale na sześć ostatnich spotkań przegrali aż cztery, a raz zremisowali 1:1 (również sezon 22/23).
– Zawsze gra się z nimi ciężko, szczególnie na wyjeździe. To na pewno ma znacznie, że Podhale rozgrywa swoje spotkania na sztucznym boisku. Będziemy jednak na to gotowi, bo cały mikrocykl będziemy ćwiczyć na takiej nawierzchni. Musimy dobrze przeanalizować przeciwnika i zagrać o komplet punktów. Jeżeli chcemy myśleć o poważniejszych celach, to musimy wygrywać na boiskach rywali – dodaje „Mierzej”.