Po publikacji Ministerstwa Rolnictwa „czarnej listy” zakładów, które importują z zagranicy mleko lub sery, w branży zawrzało. – Zestawienia zostały opatrzone stronniczym i nieprzyjaznym komentarzem– uważa Marcin Hydzik, prezes Związku Polskich Przetwórców Mleka. Z kolei, resort odpowiada, że celem publikacji „była chęć wyczulenia podmiotów przetwórczych na potrzebę zakupu surowca mlecznego przede wszystkim od krajowych dostawców”.
Na liście znalazło się 15 zakładów sprowadzających z zagranicy mleko, wśród nich, na przykład, tacy potentaci mleczarscy jak podlaskie Mlekovita czy Piątnica. Do tego 12 firm, które importują zagraniczne sery czy masło. Do tego ostatniego zestawienia trafiło Lumiko z Łukowa. Ministerstwo zarzuca im brak „patriotyzmu gospodarczego".
Ministerstwo: Sytuacja bez precedensu
Ale kilka dni po naszej publikacji, resort łagodzi ton wypowiedzi. – Zmniejszony światowy popyt i utrudnienia logistyczne powodują spadek cen zbytu przetworów mleczarskich, a to z kolei przekłada się na zagrożenie poziomu dotychczasowych cen płaconych rolnikom za surowiec mleczny – tłumaczy Dariusz Mamiński z Departamentu Komunikacji Ministerstwa.
Do resortu miały docierać sygnały od producentów mleka o planowanych przez niektórych przetwórców ograniczeniach odbioru mleka i obniżkach cen jego skupu. – Sytuacja ta wzbudziła uzasadniony niepokój rolników– twierdzi Mamiński. Jednocześnie, resort podkreśla że jedną z wartości Unii Europejskiej jest jednolity rynek, dzięki któremu możliwa jest wymiana handlowa pomiędzy państwami członkowskimi.
– Jednakże czas pandemii jest sytuacją bez precedensu. W tak trudnych chwilach wartością jest potrzeba braterstwa i wzajemnej pomocy, patriotyzmu gospodarczego i wsparcia rodzimych producentów rolnych (…). Dlatego celem zamieszczenia informacji była chęć wyczulenia podmiotów przetwórczych na potrzebę zakupu surowca mlecznego przede wszystkim od krajowych dostawców– podkreśla przedstawiciel resortu.
Lumiko: Tysiąc ton sera poza granice
Jednak, zdaniem zakładów takie publikacje są krzywdzące. – Trzeba przypomnieć, że Polska jest jednym z największych producentów mleka w Europie. To, co do nas wpływa z innych krajów, to jakiś mikrowycinek – uważa Grzegorz Rudek, prezes zarządu Lumiko. Z zestawienia resortu rolnictwa wynika, że w pierwszym kwartale tego roku zakład z Łukowa sprowadził 71 ton sera z Niemiec i Holandii. – Ale ministerstwo już nie odnotowało, że w tym czasie wysłaliśmy tysiąc ton naszego sera poza granice Polski – zaznacza prezes.
Związek Polskich Przetwórców Mleka: Zarzuty ministerstwa tendencyjne
Po „czarnej liście” list do ministra rolnictwa wystosował Marcin Hydzik, prezes Związku Polskich Przetwórców Mleka. – Zestawienia zostały opatrzone stronniczym i nieprzyjaznym komentarzem, który nie prezentuje rzeczywistego obrazu działań wymienionych firm, a przez to godzi w ich dobry wizerunek i uderza w relacje, jakie od wielu lat budują one z konsumentami i dostawcami mleka– uważa Hydzik. – Szczególnie teraz, w dobie pandemii, widać starania ze strony mleczarń, aby chronić i utrzymać swoich dostawców. Przetwórcy mają świadomość, że razem z dostawcami grają w jednej drużynie, zwłaszcza w obliczu kolejnej klęski żywiołowej, czyli czekającej nas suszy i jej konsekwencji – zaznacza prezes i uważa że zarzuty ministerstwa są tendencyjne w ten sposób, że wiążą sprowadzenie tak znikomych ilości mleka spoza granic Polski z sytuacją ekonomiczną rolników–dostawców mleka.
– Takiego związku po prostu nie ma. Jeżeli podmioty dokonują zakupów mleka za granicą, to robią to z powodu nieadekwatnych do potrzeb i zdolności przetwórczych ilości surowca w gospodarstwach i braku możności zakupu surowca w kraju. Na pewno nie robią tego także w celu redukcji ponoszonych kosztów– dementuje Hydzik.
Z kolei, rolnicy z regionu wytykają że Polska sprowadza węgiel z Kolumbii. – Jak na ironię komunikat Ministerstwa Rolnictwa idealnie zbiegł się w czasie, kiedy do gdańskiego portu zacumował masowiec Agia Trias. To największy masowiec, jaki do tej pory wpłynął do polskiego portu. Statek, który może przetransportować 185 tysięcy ton towaru, nie przypłynął z kurtuazyjną wizytą. Wyładowany był węglem, który Polska postanowiła zaimportować wprost z Kolumbii – zauważa pan Janusz, który zajmuje się hodowlą drobiu w powiecie bialskim. – To mówi wszystko na temat patriotyzmu gospodarczego.