Do wypadku w Rogoźnie doszło przez to wszystko, czego należy się wystrzegać: nieodpowiedzialności pijanego kierowcy, lekkomyślności jego pasażerów i tych, którzy powinni im powiedzieć "Nie jedźcie”. I stała się olbrzymia tragedia
Na dwie części
Przyjechało pogotowie. Lekarz stwierdził, że trójka młodych ludzi: Adam, Aleksandra i Magdalena nie żyją.
Kierowcy nic się nie stało.
Matka nawet nie wiedziała
Już o godzinie 12.50 usłyszał zarzut spowodowania wypadku. W komendzie przesłuchał go podkomisarz Jacek Deptuś. - Był spokojny, zamknięty w sobie, powtarzał, że w wypadku zginął jego brat - opowiada policjant. - Rozmawiałem też z matką dziewczyny, która zginęła. Nie wiedziała nawet, że córka tego dnia była nad jeziorem. Wcześniej nie miałem jeszcze sprawy, w której zginęłyby aż trzy osoby…
Dla Łukasza S. nie był to pierwszy kontakt z policją. Dwa lata wcześniej wraz z kolegą zabrał komuś telefon komórkowy. Sąd skazał go za rozbój na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat.
Miał złe przeczucia
14 sierpnia, tuż przed północą przyjechał na działkę nad jeziorem Zagłębocze. Kolega urządzał tam imprezę. Było kilkanaście osób. Pili piwo. Łukasz S. też, choć wiedział, że rano będzie wracał do Lublina. Był umówiony z ojcem na turniej piłki nożnej.
Do trzeciej nad ranem wypił pięć piw i poszedł spać. Wstał przed ósmą. Koleżanka zapytała go, czy nie zabrałby do Lublina trzech dziewczyn.
- Rano czułem się normalnie, nie czułem się pijany - mówił na przesłuchaniu u podkomisarza Deptusia. Ale potem dodał: Miałem przeczucie, żeby nie jechać, bo mogę być pijany, ale sam nie wiem dlaczego usiadłem za kierownicą.
Gdyby posłuchał przeczucia, nie doszłoby do tragedii. Ale nie posłuchał i kilka minut po ósmej siadł za kierownicą. Obok niego usiadła Magda, za nim Justyna, która przeżyła wypadek. Z tyłu jechała też Ola i Marek, brat kierowcy. Po kilku minutach dojechał do zakrętu w Rogóźnie.
Jezdnia była mokra.
Zobaczył, co zrobił
Co innego twierdzi biegły, który wyliczył, że mężczyzna grubo przekroczył setkę. Na zakręcie zaczął gwałtownie hamować, wpadł w poślizg, zjechał na pobocze. Potem samochód prawym bokiem uderzył w drzewo.
Łukasza S. usłyszał odgłos rozrywanej blachy, z samochodu wysiadł o własnych siłach. Zobaczył, co zrobił. Krzyczał. Potem był szpital, badanie, zatrzymanie, areszt…
Pięć lat to za mało
Do procesu jednak doszło, bo prokuratura szybko swój wniosek wycofała.
Bożena Wasiewicz, zastępca prokuratora rejonowego w Lublinie, mówi, że rozmawiała z matkami dziewczyn, które zginęły w wypadku. - Stwierdziły, że to zbyt mała kara. Uznałam, że prokuratura powinna liczyć się z ich zdaniem.
Ruszył proces. Łukasz S. na rozprawie milczał. Sąd przesłuchał Justynę G., dziewczynę, która przeżyła wypadek. Opowiadała o imprezie nad jeziorem i powrocie do Lublina.
- Łukasz mówił, że może prowadzić, bo się wyspał - wspominała. - Brat kierowcy powiedział, że jedziemy "paka 20”, zrozumiałam, że na liczniku jest 120 km.
Najtańsza taksówka
Może takich tragedii będzie mniej.
Skoków, powiat opolski. 21 lipca. Motocykl, którym jechał 22-letni Krystian P. i 26-letni Marcin K. zderzył się czołowo z BMW. Obaj motocykliści zginęli. Kierowca samochodu, 19-letni Artur S. miał w organizmie 0,7 promila alkoholu. Pijani byli też motocykliści. Według biegłych, winę za spowodowanie wypadku ponosi zarówno motocyklista, jak i kierowca BMW.
Michów, powiat lubartowski. 10 sierpnia. Pijany kierowca BMW spowodował wypadek, w którym zginęła pasażerka w siódmym miesiącu ciąży. Tomasz N. stracił panowanie nad pojazdem, zjechał do rowu i dachował. Miał promil alkoholu. Czeka na proces.
Chodlik pod Opolem Lubelskim. 27 grudnia. Ford escort, którym jechało 4 mężczyzn, zjechał z drogi i uderzył w drzewo. Na miejscu zginął pasażer, 18-letni Tomasz D. Fordem kierował 21-letni Damian B. Miał blisko 1,8 promila alkoholu w organizmie. Został aresztowany.