– To znany scenariusz, opisał go wcześniej Yossef Bodansky, ten sam, który przewidział atak na Manhattan, ale wtedy amerykański wywiad to zlekceważył.
• Możliwe, że terroryści mają broń nuklearną z Rosji?
– To pewne. Mamy potwierdzenie wywiadu Emiratów Arabskich. Od 7 do 21 głowic zginęło generałowi Lebiediowi. On sam nie był pewien, ile. Jak tylko powiedział, że mu zginęły głowice...
• Sam też zginął.
– Zginął w katastrofie helikoptera, który jest bezpieczniejszy od samochodu. O tym się jednak nie mówi.
• Tak, jak nie mówi się, że na drodze do Peszawaru można kupić kobietę, która za 500 dolarów da się obwiązać ładunkami wybuchowymi i posłać na śmierć w dowolnym miejscu świata.
– Kupcy już o tym mówią, wiedzą, że taka jest cena. Kobiety próbują ratować swoich bliskich, w ten sposób wyciągają rodzinę z biedy, podtrzymują życie męskiej części rodu.
• W swojej książce wspomina pan także o terroryzmie internetowym. Także o generatorach poddźwiękowych, które mogą rozproszyć tłumy powodując masową utratę kontroli nad jelitami. Także o substancjach, które rozlane na lotniskach i drogach sparaliżują życie ludzi powodując brak tarcia...
– Wtedy żaden samolot nie mógłby wystartować ani wylądować. Ludzie nie mogliby ani jeździć, ani chodzić.
• Ale czy to możliwe?
– Takie substancje są już znane. Na razie nie są w posiadaniu terrorystów, ale przy pieniądzach, jakimi dysponuje Ibn Ladin, to kwestia czasu. Na wolnym rynku wszystko przecież można kupić, nie trzeba nawet tworzyć własnych laboratoriów.
• Brzmi przerażająco, bo przecież my też jesteśmy na celowniku. Może nie trzeba było jechać do Iraku?
– Bardzo dobrze, że tam wylądowaliśmy. Wiem, że to opinia niepopularna. Mam z tego powodu kłopoty w domu. Moja córka, studentka wydziału prawa, uważa, że jestem kretynem, popierając naszą obecność w Iraku.
• Większość Polaków jest po stronie pana córki.
– Moi studenci z Uniwersytetu Warszawskiego zrobili mi awanturę, gdy starałem się uzasadnić sens obecności Polski w Iraku. Nadal uważam, że to dobra decyzja. My nie jesteśmy rozgrywającym w NATO. Jesteśmy nowym członkiem, krajem, który powinien pokazać sojusznikom, że jest wiarygodny. I to była dla nas szansa. Poza tym, też najlepszy sposób przekształcenia armii amatorskiej, w łapciach, z kotami i całą tą falą, w armię zawodową.
• A kim są terroryści?
– To nie są prymitywni ludzie. Terroryści zawsze byli bardzo dobrze wykształceni i zawsze byli bardzo bogaci. To nie oszołomy, jakby się mogło niektórym wydawać. Oczywiście, terroryzm skrajnie prawicowy to bandytyzm. Ale terroryzm jako taki to bardzo wysublimowana dyscyplina.
• I dlaczego tak wysublimowanych, wykształconych ludzi zajmuje zabijanie innych?
– Tu nie chodzi o zabijanie. Chodzi o manipulację cudzym lękiem. Zagrożenie śmiercią, to jest to. Ludzie mają się bać, że ktoś wsypie botulinę do akweduktu, ktoś odpali ładunek nuklearny. Chodzi właśnie o ten strach. O to, żeby pani się bała. To wojna bez reguł. Nie bierze się jeńców. W Iraku przeciwnika się wybija (jak Irakijczycy Amerykanów) albo się go śmiertelnie upokarza (jak Amerykanie Irakijczyków).
• Czym w ogóle skończy się interwencja w Iraku? Amerykanie, wchodząc tam, zakładali, że przyniosą demokrację. Naiwni?
– To był błąd w założeniu. Taki sam, jaki popełnił kiedyś Breżniew sądząc, że uda mu się wprowadzić komunizm w Afganistanie. W Azji nie ma ani jednego kraju, w którym można byłoby zainstalować przywieziony na czołgach ustrój. Demokracja opiera się na trzech wartościach: poszanowaniu granic, praw człowieka i praw mniejszości. System wartości w Azji jest zupełnie inny. Tam najważniejsze jest poszanowanie głowy rodziny i poszanowanie państwa. Jeśli ktoś mówi, że w Iraku można wprowadzić demokrację, to każdego, kto choć trochę zna Azję, musi rozśmieszyć do łez. Breżniew też myślał, że kiedy jego wojska wejdą do Afganistanu, uciskana klasa robotnicza poczuje się wolna, rzuci się na szyję, kwiatów nawrzuca do luf. A jak było, wszyscy wiemy. To samo w Iraku. Amerykanom wydawało się, że tylu tam uciskanych demokratów, wystarczy tylko wejść, wesprzeć i zaraz będą kwiaty w lufach.
• Zamiast kwiatów są bomby.
– Amerykanie już na początku popełnili straszny błąd. Rozwiązali wszystkie struktury, które stworzył Saddam Husajn. A trzeba było zostawić armię i niektóre formacje policji. Wystarczyło tylko powyjmować z tych struktur niektórych ludzi, komendantów, najbardziej zasłużonych za Saddama, najbardziej znienawidzonych. Irakijczycy sami by takich wskazali. Nie trzeba było wszystkich upokarzać i rozbierać do gaci.
• W Iraku wciąż ktoś ginie. My wysyłamy tam ostatnią zmianę żołnierzy. A co zrobią Amerykanie?
– Zależy im na likwidacji reżimów w Arabii Saudyjskiej i w Iranie. Liczą, że może sama ich obecność w Iraku wywrze wpływ na sąsiadów, Iran przestanie majstrować przy bombie jądrowej, a w Arabii Saudyjskiej zmniejszy się rola wahabitów. Wahabici są bardzo wpływowi na dworze saudyjskim. I wiadomo, że finansują terrorystów w Azji Środkowej, na obszarze byłych republik Związku Radzieckiego, w których odżywa islam.
• A długo w Iraku Amerykanie będą siedzieć?
– Nie mają wyjścia. Jeśli Bush dziś opuści Irak, to już jutro jest tam Putin. Będzie chciał skorzystać z szansy zwiększenia strefy wpływów. Trzeba było o tym pomyśleć, kiedy się wchodziło.
• Amerykanie nie opuszczą Iraku. I terroryści go nie opuszczą. Będą zabijać zdrajców idących na współpracę z wrogiem. Czy to się nie skończy?
– W świecie islamu ten, kto zginie w słusznej sprawie, idzie po nagrodę do nieba. Ma dziewczyny, za które teraz groziłoby mu ukamienowanie. Ma wino, za które tutaj dostałby może z 80 batów. To co mu szkodzi? Po co mu się dłużej męczyć w tym irackim, ziemskim piekle?
• Zabić kogoś i zginąć w Iraku to pokusa dla ludzi z różnych stron świata...
– Tak, to holding. Międzynarodówka Al-Kaida.
• Ta międzynarodówka obejmuje już z połowę krajów na Ziemi. W Europie ma komórki w Niemczech, Beneluksie, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Francji, Bośni, Kosowie... Europejska grupa grożąca Polsce działa prawdopodobnie w Hamburgu i nazywa się Tauhid. Dlaczego dotąd nic się o Tauhid nie mówiło?
– Wywiad, jeżeli coś wie, nie powinien za dużo mówić.
• Jeśli to ma być tajemnica, to pan się już wygadał w swojej książce.
– Co miałem zrobić? Nie napisać tego, co wiem? Czy iść z tym do szefa wywiadu, żeby mi założył teczkę, a później, żeby mi ktoś tą teczką machał?
• A Ibn Ladin żyje czy nie żyje?
– Nikt nie widział wiarygodnego świadectwa zgonu. Ale moim zdaniem zginął w jaskini Tora-Bora. Został rozerwany przez bombę, która absorbuje tlen. Ale żeby mieć pewność, że nie żyje, trzeba by zeskrobać warstwy ścian tunelu o 10-kilometrowej długości i zrobić analizę DNA.
• Ludziom się wydaje, że wystarczy zabić Ibn Ladina i będzie spokój. Tak, jak wcześniej wydawało się, że wystarczy ująć Saddama Husajna, a w Iraku zaraz zapanuje szczęście.
– To myślenie Amerykanów i ludzi, których fascynują westerny. Tylko oni mogli sądzić, że jak złapią Husajna, to złapią całe irackie zło. A jak złapią Ibn Ladina, to nie będzie już Al-Kaidy i nie będzie terroryzmu. Co z tego, że nie będzie Ibn Ladina, skoro dookoła zostanie sto tysięcy takich samych, jak on? Zawsze znajdzie się ktoś na jego miejsce.