Zaczepił mnie pytaniem o kod pocztowy miejsca, w którym mieszkam. Bezbłędnie podał nazwę miejscowości. Zna też daty wszystkich imienin, jakie są w kalendarzu. Jeździ po całym świecie i organizuje warsztaty ozdób koralikowych. Był bezdomny, ale dzięki pracy z plastikowymi ozdobami uzbierał na mieszkanie.
• Jak zaczęła się twoja przygoda z koralikami?
– W przedszkolu. Nauczycielka dała mi do nawlekania korale, bo od dziecka jestem niepełnosprawny. Nawlekanie koralików miało mi pomóc w ćwiczeniach chwytania przedmiotów. Na początku było to bardzo łatwe. Nawlekałem koralik za koralikiem. Na trudniejsze rzeczy przyszedł czas.
• Co udało ci się zrobić do tej pory?
– Robię np. zwierzątka z koralików. Kiedyś widziałem u kogoś takiego krokodyla. Pomyślałem, że też mogę spróbować i zrobiłem sobie krokodyla. Siedziałem nad tym dopóki coś z tego nie wyszło. Udało się, ale zajęło mi to dwa tygodnie. Teraz małe zwierzątka robię około 4 godzin, idzie na nie dwa metry żyłki. Robię też gwiazdki na choinkę, serwetki, paski na biodra, podwiązki ślubne i na studniówki. Wykonałem także krywulki łemkowskie. Koraliki kiedyś były trudnym do zdobycia, luksusowym materiałem. Cały czas produkuje się je w Czechach. Do dziś te koraliki, z których ja korzystam, także pochodzą z Czech. Jestem jednym z kilku odbiorców z Polski.
• W domu pewnie pełnio koralików?
– U mnie jest tak: otwierasz jedną szafę i co widzisz? Koraliki. Otwierasz druga, trzecią i kolejne szafy i też widzisz koraliki. Otwierasz dziesiątą szafę i co widzisz? Koraliki. A w jedenastej mam ciuchy... Wykonałem także sukienkę dla Justyny Steczkowskiej. Robiłem ją przez 11 miesięcy. Była to krótka sukienka na ramiączkach, w kolorze ciemnej zieleni. Wszystkie rzeczy, które robię są nawleczone na jeden kawałek żyłki lub nici.
• Co ci dały te koraliki?
– Przez 19 lat byłem bezdomny. Byłem wtedy w Bieszczadach, w Beskidzie, w Rzeszowie, w Tychach, Borach Tucholskich, na Mazurach, w Białymstoku, Lublinie, Łodzi, Poznaniu, Krakowie…Wiele było tych miejsc. W końcu wynająłem mieszkanie w Kolnie. Wstawałem codziennie o 5.40 rano i codziennie pracowałem do 1 w nocy. Miałem cel, do którego dążyłem. Pracowałem nawet, gdy miałem gorączkę.
Dzięki robieniu ozdób i sprzedawaniu ich, udało mi się zarobić na mieszkanie. Koraliki są moim jedynym źródłem utrzymania. Poza tym lubię to robić. Rozwijam się, co chwilę wymyślam nowe wzory. W tej chwili mam w domu ponad 300 książek z 30 krajów o koralikach. Nie wyobrażam sobie życia bez robienia koralików.
• Najtrudniejsza rzecz jaką zrobiłeś koralików?
– Rolls-Royce. Miał 60 cm długości, 17 cm szerokości i 14 cm wysokości. Był w kolorze srebrny metalic. Jeździłem do dyrekcji Fiata w Tychach, by pomogli mi włożyć do tego samochodu mały silnik. Oprócz tego działają w nim wycieraczki, a dach i drzwi da się otworzyć. Zrobiłem to na prezent ślubny dla moich przyjaciół. Robiłem go przez 1,5 roku; od 5 rano do pierwszej w nocy.
• Nigdy nie robisz sobie przerwy?
– Robię sobie wolne w tym miesiącu. Lecę do Indii na 3 tygodnie. Będę tam prowadził warsztaty z koralików.
• A dlaczego wszystkie twoje przedmioty kosztują np. 10 złotych i jeden grosz?
– Nie ważne ile rzeczy u mnie kupujesz, zawsze z każdego przedmiotu końcówka wynosi u mnie jeden grosz. Jak idziesz do sklepu, to często ceny mają końcówkę 99 groszy. U mnie masz o te 89 groszy taniej. Jednogroszówki przeznaczę na ślub znajomych. Dam im cały worek monet. Do tego dołożę wielką serwetę 1,5 na 1,5 metra. Oczywiście z koralików.