- To frustracja społeczna, wszechobecna w całym społeczeństwie, zarówno wśród wyborców lewicowych, prawicowych jak i centrowych. Najpierw "Solidarność” zawiodła oczekiwania tych ludzi, a teraz czują się zawiedzeni przez obecnie rządzącą lewicę. Nie spełniły też ich oczekiwań ugrupowania chłopskie. Między innymi oczekiwań ludzi z obszarów popegeerowskich, gdzie panuje ogromna bieda. Ale także ogółu rolników. Samoobrona przechwyciła to niezadowolenie. Pozycję Andrzeja Leppera w sporej mierze wykreowały media. Bez nich tak wiele by nie osiągnął. No i nie bez znaczenia była słabość państwa w obronie przed jego działaniami. Poza tym ma dobrych doradców i umie się uczyć, pracować nad sobą. Nauczył się, na przykład, żeby wychodzić z opłotków wiejskich i ma ambicję reprezentowania niezadowolonych we wszystkich grupach społecznych. Przecież w jego szeregach są od niedawna nawet studenci Uniwersytetu Warszawskiego.
• Co oferuje poszczególnym elektoratom?
- Lewicowemu oferuje realizację postulatów socjalnych, związanych z opieką zdrowotną, szkolnictwem, zasiłkami, likwidację bezrobocia. Do prawicowego trafia przez budzenie lęków przed wstąpieniem Polski do Unii Europejskiej. Do centrowego przemawia wspierając np. kupców w walce z supermarketami, o utrzymanie targowisk. Do rolników trafia przez walkę z importem zboża.
• To elektoraty. A dlaczego do Samoobrony przechodzi część działaczy np. SLD czy PSL?
Podzielam przestrogę Władysława Frasyniuka, który powiedział, że wczoraj Lepper otworzył sobie wrota parlamentu, a jutro może zacząć otwierać nasze drzwi...
- Z różnych powodów. Także tych, o których mówiłem, ale w znacznej części z powodu ich niespełnionych ambicji politycznych w tamtych partiach. Jeśli np. nie zostali należycie docenieni, nie zostali dopuszczeni do stanowisk w strukturach władzy czy nie dopuszcza się ich na listy wyborcze. Ci szukają w Samoobronie szansy zaistnienia. Dotyczy to zwłaszcza ludzi w małych ośrodkach.
• Z czego bierze się osobista pozycja Leppera?
- Z języka jakiego używa, prostego, pospolitego, zrozumiałego dla społeczeństwa, języka polegającego na tzw. nazywaniu spraw po imieniu. On mówi to, co ludzie chcą słyszeć i skutecznie bywa ich "sumieniem”. Oczywiście ogromne znaczenie ma sama możliwość działania na polu parlamentu, który jest znakomitą trybuną do nagłaśniania swojej działalności. Pomogli Lepperowi także sami politycy, zapraszając go na salony.
• Przewiduje pan zwycięstwo Samoobrony w wyborach samorządowych?
- Na pewno uzyska dobry wynik. Będzie to skutkiem m.in. skłócenia zarówno, tradycyjnie, na prawicy czy w centrum, ale także - to nowość - na lewicy, konkretnie w SLD, co ostatnio się zaznacza. Lepper może być polskim Le Penem. Ciekawe i nie do końca jeszcze zrozumiałe jest to, że Lepper nie traci wchodząc w koalicje. Dlatego nie triumfowałbym jak niektórzy, przedwcześnie, z tego powodu, że nie bardzo mu się udał ostatni protest.
• Czy Lepper jest naprawdę niebezpieczny dla demokracji?
- Może być niebezpieczny. Podzielam przestrogę Władysława Frasyniuka, który powiedział, że wczoraj Lepper otworzył sobie wrota parlamentu,
a jutro może zacząć otwierać nasze drzwi. W każdym razie trzeba bardzo uważnie obserwować to, co on robi.
Rozmawiał Krzysztof Lubczyński