Noc, środek Lublina. Marek Wojciechowski wychodzi z klubu, idzie przez miasteczko akademickie. Tu ślad się urywa. Od ponad dwóch tygodni nie wiadomo, co się z nim stało.
Wujek
Marek we wtorek spotkał się z o 10 lat starszym wujkiem, który na krótko przyjechał do Lublina z Anglii. Wieczorem poszli do klubu "Archiwum” przy ul. Radziszewskiego. Około godz. 21 student wysłał sms-a do kolegi ze stancji. Uprzedzał, że wróci później. Pił z krewnym piwo. Mężczyźni wyszli z lokalu po północy. W klubie było spokojnie, piwo dopijali ostatni klienci.
Kamera, która pokazuje teren przed pubem, zarejestrowała jak Marek zakłada kurtkę. Zatacza się. Potem wraz z krewnym wymieniają parę zdań z innymi klientami lokalu, którzy właśnie wyszli na zewnątrz. Okazuje się, że starszy z mężczyzn pyta nieznajomych - dwóch mężczyzn i kobietę - gdzie jest jeszcze otwarty jakiś lokal.
Jest jeszcze późniejsze nagranie z ulicy. Widać na nim jak Marek i jego wujek stoją w towarzystwie tych samych osób przed innym klubem. Krewny wchodzi do lokalu. Orientuje się, że Marka przy nim nie ma. Uznaje, że chłopak poszedł już na stancję przy ul. Tymiankowej.
W tym czasie Marek idzie pobliską ulicą Pagi. Tu po raz ostatni "widzi” go kamera monitoringu.
Dwa tygodnie i nic
Kilkudziesięciu policjantów przez kolejne dni przeczesywało dzielnice Lublina, którymi mógł przechodzić student. Zaczęli od miasteczka akademickiego, potem sprawdzali Park Ludowy, rejon wąwozu łączącego osiedla LSM i Czuby. Strażacy przeszukali sonarem dno Bystrzycy. Pracownicy MPWIK i LPEC pomagali zaglądać do kanałów ciepłowniczych i studzienek kanalizacyjnych.
W ostatni czwartek do poszukiwań włączył się helikopter Straży Granicznej. Latał nad południowo-zachodnią częścią Lublina z kamerą termowizyjną. W tym czasie policjanci przeszukiwali las Stary Gaj.
Nagroda za informacje
W tym tygodniu rektor Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej oraz dziekan Wydziału Prawa i Administracji UMCS ufundowali 10 tys. zł nagrody. Pieniądze czekają na osobę, która wskaże miejsce pobytu studenta lub udzieli informacji, które pomogą go znaleźć.
- Chcemy się włączyć w akcję, to wielka strata dla rodziny i znajomych, ale także dla całej społeczności uniwersytetu. Wszyscy jesteśmy poruszeni. Chociaż w taki sposób możemy wesprzeć poszukiwania - uzasadniał tę decyzję Andrzej Dąbrowski, rektor UMCS.
Kolejną nagrodę - 50 tys. zł za informacje wyznaczyła też rodzina Marka.
Na policję zgłaszają się dziesiątki osób, które twierdza, że widziały mężczyznę podobnego do studenta. - Był w Klementowicach, szukał pracy - zadzwonił do nas Czytelnik, prosząc o skontaktowanie go z policją.
Policjanci każdy sygnał sprawdzają ale żaden nie naprowadził ich na ślad Marka. Co dalej? - Analizujemy zapisy z kamer umieszczonych na śmigłowcu, czekamy na nowe sygnały. Do tego trzeba dodać działania operacyjne związane z penetracją światka przestępczego - wylicza Deptuś.