Juliusz Ćwieluch z „Polityki”, postanowił sprawdzić na sobie SDE – System Dozoru Elektronicznego skazanych, wdrażany w polskim więziennictwie od 1 września.
– Jeden z amerykańskich sędziów głowił się, co ma robić z pijanymi przestępcami – wspomina Ćwieluch. – Wsadzając ich do więzienia musiał godzić się z myślą, że skazuje ich przy okazji na przemoc ze strony zaprawionych w więziennym świecie przestępców. W efekcie karani byli dwukrotnie.
Reporter opowiada o jednej z przygód komiksowego Supermana: – Sędzia martwił się o swojego ulubionego bohatera, któremu siły zła założyły obrożę, dzięki której kontrolowały każdy jego ruch. Superman oczywiście sobie poradził, a sędzia rozmarzył się, że gdyby miał takie obroże to pozakładałby je mniej groźnym, ale częstym klientom swojego sądu. Swoim pomysłem podzielił się z lokalnym przedsiębiorcą, który postanowił takie obroże skonstruować. Po pewnym czasie gotowa była pierwsza obroża.
Czy stała się lekarstwem na zło? – Nie, bo jak to z lekarstwami bywa, nie na każdego działają – zaznacza Ćwieluch. – Ale system obroży elektronicznych to obecnie najprężniej rozwijający się sposób alternatywnego karania. Stosuje go większość rozwiniętych krajów świata. Ma go RPA, przymierzają się nasi południowi sąsiedzi. Spróbuję sam na sobie sprawdzić, czy to rzeczywiście jest kara i jak jest dotkliwa.
Stąd pomysł na tygodniowy test. Relację z całego przedsięwzięcia i wrażenia głównego bohatera można na bieżąco śledzić na jego internetowym blogu: dozorowany.blog.polityka.pl.
CO TO JEST SDE
System Dozoru Elektronicznego rusza w Polsce od 1 września. Dzięki niemu niektórzy skazani będą mogli odbywać karę pozbawienia wolności w domu.
Monitoringiem będą mogły być objęte osoby, które popełniły lekkie przestępstwa i zostały skazane na kary od pół roku do roku pozbawienia wolności. Monitoring umożliwi odbywanie przez nich kary poza zakładem karnym poprzez kontrolowanie, czy przestrzegają obowiązków pozostawania w wyznaczonym czasie w określonym miejscu lub czy dopełniają zakazu zbliżania się do określonych osób i miejsc.
Wdrożenie systemu ma także zmniejszyć liczbę osób czekających na możliwość odbycia zasądzonej kary, których w ub. roku było 27 tysięcy. W porównaniu z umieszczeniem skazanego w zakładzie karnym niższe mają być także koszty.
O objęcie dozorem elektronicznym skazany będzie musiał zwrócić się sam. Decyzję w tej sprawie podejmować będzie sąd penitencjarny. Skazany ma też ponosić opłaty za możliwość skorzystania z monitoringu - na początku zapłaci 80 zł, a później - 2 zł za każdy dzień odbywania kary.
Na razie system będzie działał w Warszawie. Na terenie całego kraju ma funkcjonować przed końcem 2011 r. Objętych nim zostanie wówczas 3,5 tys. skazanych. Docelowo z tej formy odbywania kary jednocześnie będzie mogło korzystać do 7,5 tys. skazanych.
Przypomina duży zegarek
Zakładana na nogę bransoleta monitorująca obecność skazanego w wyznaczonym obszarze (np. we własnym mieszkaniu) przypomina wyglądem duży zegarek. Umieszczony w niej nadajnik wysyła fale radiowe i komunikuje się z urządzeniem w domu osadzonego, które z kolei przekazuje sygnał do centrali.
Jej uszkodzenie lub oddalenie się skazanego z miejsca pobytu, w którym powinien przebywać w określonych godzinach, spowoduje powiadomienie centrum monitorowania, które skontaktuje się ze skazanym lub wyśle na miejsce patrol.