Poeta skoczył w kierunku siedzącej w fotelu fryzjerskim kobiety, której głowa była uwięziona w metalowym hełmie. W momencie gdy próbował uwolnić ją z plątaniny elektrycznych kabli trafiła go bomba. I rozerwała na strzępy. Dopiero po paru tygodniach przystąpiono do odgruzowania zwalonego domu.
Jego zdaniem w grobie Czechowicza na cmentarzu przy ul. Lipowej w Lublinie nie ma ciała poety.
Ja pana błagam!
A może ósmego? Na pewno szedł Krakowskim Przedmieściem. - Józef uważał, że obrósł, więc poszedł się ogolić. Ja z nim. A tu bomba trach. Tak go poszarpała, że nic z niego nie zostało - relacjonował Henryk Domiński, który szedł razem z nim.
Aleksandra Kruszyńska, nauczycielka, która pracowała z Czechowiczem w Szkole Powszechnej nr 8 wracała 9 września z kuratorium. Gdy nad miastem zawyły samoloty schowała się w przedsionku kościoła Kapucynów. Zauważyła biegnącego poetę. Wysiadł z samochodu. Zaczął biec. Krzyknęła. Zatrzymał się i rzucił, że wraca z Warszawy.
- Niech pan przeczeka ze mną nalot. Ja pana błagam! - nie poskutkowało. Skoczył w kierunku zakładu fryzjerskiego.
Zrobiła się dziura
Henryk Domiński: - Myśmy skoczyli pod ścianę, a Czechowicz przeciwnie, wprost na bombę.
Leokadia Bielska: - Gdy bomba uderzyła, wszyscy ratowali się odskakując pod ścianę. Czechowicz doskoczył do siedzącej na fryzjerskim fotelu klientki uwięzionej w metalowym hełmie i omotanej w jakieś sznury od elektryczności. Rozpaczliwie miotającej się, by wyrwać głowę spod aparatu. Ta właśnie część lokalu legła w gruzach.
Henryk Domiński: Rzucił się na bombę, jakby go ciągnęła magnesem. Tak go poszarpała, że nic z niego nie zostało.
Płaszcz na wieszaku
- Nic z niego nie zostało? Rozerwało go na strzępy? Ciało uległo zmiażdżeniu? Jedno jest pewne: zniknęło pod gruzem, w leju od bomby - mówi Pietrasiewicz. - Kiedy wydobyto ciało? Tego samego dnia? Trzy dni później? A może pod koniec miesiąca?
W Aktach Miasta Lublina jest informacja, że w dniach 20 września-30 października 1939 miało miejsce odgruzowywanie ulic Kapucyńskiej, Narutowicza i placu Litewskiego. Bardzo prawdopodobne, że strzępy Czechowicza i innych wydobyto po kilku tygodniach od śmierci. - Jak w takim razie zidentyfikowano szczątki poety? - zastanawia się Pietrasiewicz. - Po słowniku podpisanym jego imieniem i nazwiskiem, a znalezionym w kieszeni płaszcza... który wisiał na wieszaku. To żaden dowód!
Akt zgonu
Zastanawia zupełny brak informacji o ceremonii pogrzebu Józefa Czechowicza.
- Nie odnaleźliśmy dokumentów odnoszących się do czasu i okoliczności pochówku poety. Nie ma wzmianek w prasie - relacjonuje Marzena Baum z Teatru NN.
- Możemy przypuszczać, że Czechowicz został pochowany w zbiorowej mogile ofiar nalotów samolotowych. We wschodniej części cmentarza. Ogółem w kwaterze pochowano 289 osób - dodaje Pietrasiewicz. - Do zbiorowej mogiły złożono strzęp ciała Czechowicza, wydobyty spod gruzów.
W kancelarii cmentarza komunalnego na Majdanku, nadzorującego cmentarz wojskowy przy ul. Lipowej, w księdze cmentarnej znajduje się wpis dotyczący grobu Czechowicza.
Nie ma tam informacji o miejscu zgonu.
Nie ma daty pochowania.
Jak Mozart
- Prawdopodobnie w tym grobie nie ma poety - mówi Pietrasiewicz.
Płomyczek znicza chyboce się na wietrze.
- I pomyśleć, że na rok przed wojną Czechowicz wybrał się na spacer na cmentarz przy Lipowej. Nagle stanął. I powiedział: tu będzie mój grób. A tu, jak z Mozartem, grobu nie ma...
Waldemar Sulisz