Miejskie legendy i fakty prasowe czyli o czym już pewnie zapomnieliście z historii lubelskiego Teatru w Budowie.
– Jeśli za początek inwestycji przy ul. Skłodowskiej przyjąć wmurowanie kamienia węgielnego, to już wówczas zapowiadało się ciekawie. Po pierwsze wysłannikiem ze stolicy i honorowym gościem, który przyjechał 25 lipca 1974 roku do Lublina był ówczesny premier Mieczysław Jagielski. 25 lipca w Lublinie. To dla tego komunistycznego aparatczyka data jak z "Mistrza i Małgorzaty” Bułhakowa. Dokładnie 6 lat po podniosłej uroczystości na placu budowy, wicepremier wrócił tu gasić polityczny pożar. Tak dobrze poradził sobie ze strajkującymi robotnikami Lubelskiego Lipca, że w sierpniu pojechał na rozmowy z Międzyzakładowym Komitetem Strajkowym w Stoczni. I przeszedł do historii, składając swój podpis pod Porozumieniami Sierpniowymi. Ciekawe, czy teraz się dokopią do tej metalowej tuby z aktem erekcyjnym podpisanym przez Jagielskiego? – zastanawia się pani Janina, emerytowana pracownica budżetówki, między innymi szkolnej biblioteki.
Prywatnie zainteresowana historią miasta, kolekcjonerka książek o Lublinie, gazet i przewodników.
– A po drugie, na kilka dni przed wmurowaniem tego aktu w Lublinie był potop. Przeszła burza z ulewą, jakiej meteorolodzy nie odnotowali od 50 lat. Wieczorem, w ciągu godziny spadło na miasto tyle wody ile zwykle przez miesiąc. Znak jak nic! – stuka palcem w numery ówczesnych gazet.
Zwycięstwo i klęska
Ale zanim pojawił się pomysł wybudowania przy ul. Skłodowskiej gmachu teatru, rejon zbiegu Al. Racławickich, Krakowskiego Przedmieścia i Lipowej kusił naszych przodków.
To miejsce miało jakąś energię, może z powodu ogromnego gmachu Komitetu Wojewódzkiego PZPR?
Na 20 lat przed pojawieniem się idei teatru, w 1953 roku, rozpisano rządowy konkurs na projekt… łuku triumfalnego. Konstrukcja o nazwie "Łuk Wyzwolenia” miała stanąć na osi Al. Racławickich i Krakowskiego Przedmieścia tworząc całość z gmachem komitetu. Gdyby plany zrealizowano uświetniając tym samym X-lecie PRL konstrukcja stała by na wprost wejścia do rzeczonego Teatru w Budowie.
Łuku Lublin się nie doczekał, ale za to miejsce zaistniało dzięki teatralnej konstrukcji i legendzie. Legendzie o tunelu, jaki miał biec pod Al. Racławickimi i łączyć gmach dawnego komitetu partii z placówką kulturalną. Sam tunel miał w sobie łączyć poczucie bezpieczeństwa i komfortu. Partyjne szychy ze swoich gabinetów miały docierać na partyjne zjazdy, wiece i wydarzenia kulturalne, a w razie ataku nuklearnego zachodnich mocarstw – ich życie by było uratowane.
Teatru nie było, akademii w rocznicę Rewolucji Październikowej też, a legenda była. Weryfikacji miejskiego apokryfu naszych ojców i dziadków doczekaliśmy się w czerwcu 2007 roku. Oficjalnie zbadano schody prowadzące z Teatru w Budowie w tajemniczą czeluść. Prowadziły do betonowego korytarza, miał około 60 metrów i kończył się gołą ścianą. Koniec.
Ławeczka i plecy
– Ciekawszą legendą jest opowieść o tym, że ten wielki budynek stoi tyłem – mówi Marcin Krzowski, pracownik biurowy, który mieszkał w dzieciństwie i młodości niedaleko budowy i nadal ma do niej sentymentalny stosunek.
– Kiedy otwarto filharmonię i Teatr Muzyczny, zwolennicy legendy o błędzie budowlanym triumfowali: Okazały budynek a wchodzi się od kuchni (czyli ul. Skłodowskiej, a nie Al. Racławickich). Ale czyja to wina, że nieruchomość używamy od zaplecza, a fronton to betonowa masakra? Choć za tym, że budowlańcy źle odczytali plany przemawia usytuowanie Domu Aktora. Wieżowiec przy dawnej ul. Nowotki (dziś Radziszewskiego) jest ewidentną oficyną i czymś pomocniczym dla całego kompleksu artystycznego. Stoi nieopodal frontonu… To może jednak racja z tym fikołkiem teatru? – zastanawia się Marcin Krzowski.
– Ale bez względu na to i tak uważam ten kwartał miasta za szczególny. Mało kto wie, że na skraju skwerku przed teatrem przy Al. Racławickich stoją dwie betonowe ławeczki. Pijaki zwykle je rozwalają, bo to ruchome konstrukcje. Otóż to są dwie jedyne przedwojenne ławeczki z Ogrodu Saskiego, świadkowie jego historii. I jak sobie pomyślę, że takie miejskie cytaty z międzywojnia stoją koło pomnika PRL-u… niezwykłe!
Kawaler i panna
Budowany przez prawie 40 lat obiekt kusił nie tylko autorów miejskich legend. W latach 90. i już w XX wieku co kilka miesięcy gazety pisały o kolejnym pożarze na terenie budowy. W lutym 2001 roku ogień strawił materiały ociepleniowe i folię warte ponad 10 tys. złotych. Nie mówiąc o pijanym mężczyźnie, który nocą wszedł na piętro teatru i groził, że skoczy. Postawił ultimatum, mundurowi mieli mu dostarczyć alkohol i dziewczynę. Dziewczyny i wódki nie było, była skuteczna akcja łapania pana.
Miasto i 1974 rok
– W czasie, kiedy zaczynano budować teatr na miasteczku zaczęto stawiać rektorat UMCS. Dziś nikt sobie nie wyobraża, że go nie było, prawda? - mówi pani Janina, która narzeka, że mało kto się zastanawia jak w 1974 roku wyglądał Lublin.
- Właśnie zaczęto zbroić teren i budować Czechów. Nie było jeszcze osiedla Nałkowskich. Pierwsi zwiedzający weszli do Ogrodu Botanicznego UMCS, a pierwsi klienci do nowiutkiego samu Koziołek przy Lipowej. Nie mówiąc, że wówczas zaczęła działać na skrzyżowaniu Lipowej, Racławickich i Krakowskiego Przedmieścia sygnalizacja. Niesamowite to dla nas. Tak jak świadomość, że rok rozpoczęcia budowy teatru to rok otwarcia Zalewu Zemborzyckiego i trasy W-Z. Dokładnie jej pierwszego odcinka od al. Warszawskiej do ul. Prusa. I tu też ciekawa historia, bo otwarcie trasy i zalewu były tak ważnymi inwestycjami, że robił to I sekretarz KC PZPR Edward Gierek z premierem Piotrem Jaroszewiczem. Jak piszą gazety było to 16 lipca. I podobno za jednym zamachem miał być wmurowany akt węgielny pod budowę teatru i filharmonii. Ale data na tym akcie to… 25 lipca. Sama widziałam zdjęcia, w Internecie. Może Gierek był 16, a Jagielski 25? – zastanawia się nasza rozmówczyni.
– Ale tak by z Warszawy co tydzień do nas jeździli? No to mamy kolejną teatralną tajemnicę…