To dwudniowe wydarzenie ma na celu upamiętnienie Żołnierzy Wyklętych i edukację historyczną społeczeństwa. Rajd jest organizowany przy współpracy burmistrza Bełżyc od 2013 roku.
Rozmowa z Rafałem Dobrowolskim z Grupy Historycznej „Zgrupowanie Radosław”, komendantem Rajdu mjr. cc Hieronima Dekutowskiego ps. „Zapora”.
• Skąd pomysł na taką formę uczczenia majora Hieronima Dekutowskiego i jego żołnierzy?
– Zależało nam na tym, aby tematem Żołnierzy Wyklętych zainteresować przede wszystkim dzieci i młodzież. Dlatego też formuła musiała być jak najbardziej atrakcyjna dla tych osób. Typowe, tradycyjne uroczystości patriotyczne, których ja też doświadczyłem w dzieciństwie, to przede wszystkim msza i pochód pod pomnik. Owszem, to bardzo wartościowe wyrażenie pamięci, ale niestety to nie jest coś, co może wciągnąć młodych ludzi do patriotyzmu historycznego. Wiem, także z własnych doświadczeń, że aby dzieci i młodzież czymś zainteresować, trzeba sięgać po różne formy przekazu. Musi się dużo dziać, żeby dzieci chciały gdzieś pójść i żeby w tym uczestniczyły dobrowolnie, z zainteresowaniem. Stąd pomysł rajdu, w którym staramy się łączyć z jednej strony zabawę i spacer, wycieczkę, a więc formy spędzania wolnego czasu, z przekazywaniem treści historycznych i kształtowaniem postaw patriotycznych. Od samego początku dbamy na przykład o to, aby dzieci przynosiły ze sobą biało-czerwone flagi, by nabierały przekonania, że to jest coś miłego i normalnego, a nie powód do wstydu.
• Mieszka pan w Warszawie, ale pochodzi z Bełżyc. Skąd ten powrót do rodzinnych stron i zainteresowanie majorem Hieronimem Dekutowskim i jego oddziałem?
– Droga do celu była trochę naokoło. Jak jeszcze mieszkałem w Bełżycach, to był koniec moich studiów, to bardzo niewiele wiedziałem o Żołnierzach Wyklętych, o samym „Zaporze” praktycznie nic. Jednak później przeprowadziłem się do Warszawy i kilka lat temu postanowiłem zapisać się do grupy historycznej – „Zgrupowania Radosław”. Głównym powodem, że zdecydowałem się do tej grupy przyłączyć był temat Powstania Warszawskiego. Tam po raz pierwszy, i to w taki symboliczny dla mnie sposób, zetknąłem się z tematem Żołnierzy Wyklętych.
W tym samym roku, w którym się zapisałem do „Radosława”, czyli w 2012 roku, nasza grupa trafiła na powązkowską „Łączkę”, do pomocy przy ekshumacjach. Mój pierwszy dzień pracy na „Łączce” to był ten sam dzień, kiedy odkryto groby zaporczyków i samego „Zapory”. Odebrałem to jako kolejny znak, że tym właśnie tematem powinienem się zająć. Zacząłem myśleć o rajdzie i o upamiętnieniu „Zapory” i jego żołnierzy, żeby ludzie w moich rodzinnych stronach dowiedzieli się czegoś więcej o nich.
Rajd udało się zorganizować, dzięki bardzo dużej otwartości i wsparciu ze strony burmistrza Bełżyc. Na początku to był po prostu rajd. Nikt nie myślał, że będzie więcej edycji. Odbiór dzieci był świetny. Dopytywały, kiedy będzie następny, czy rajdy mogą być częściej? Teraz jest to już cykliczna impreza, która wpisała się w kalendarz wydarzeń nie tylko w Bełżycach i regionie. Jest to już ogólnopolskie wydarzenie. Dołączają do nas kolejne organizacje, instytucje i samorządy. W tym roku otrzymaliśmy po raz pierwszy patronat Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL z Warszawy. Od samego początku mamy patronat m.in. lubelskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej i Fundacji Niepodległości. Dla mnie osobiście najważniejsze w tym wszystkim jest to, że spośród tych ok. 500 osób, które w rajdzie uczestniczą, większość to młodzież i dzieci, w tym nawet 7-letnie. Te najmłodsze są w stanie przejść całą trasę – ponad 20 km – bez żadnego zmęczenia i narzekania. A zaraz potem pytają, kiedy będzie kolejny rajd.
• Jak będzie wyglądać tegoroczny, szósty już rajd?
– Rajd odbędzie się w dniach 21 i 22 kwietnia. Ustalona jest też trasa. Ponieważ staramy się, aby trasy rajdu nie powtarzały się, co roku nasz rajd wchodzi w sąsiadujące z Bełżycami gminy. W tym roku jest to gmina Niedrzwica Duża. W organizację zaangażował się zarówno wójt gminy Niedrzwica Duża, jak też lokalne stowarzyszania. Będziemy maszerować do Niedrzwicy Dużej, a meta będzie w Niedrzwicy Kościelnej. Przejdziemy ok. 20 km. Po drodze planujemy postoje w miejscach historycznych, podczas których będziemy opowiadać, co się w danym miejscu wydarzyło. Będzie poczęstunek, szykowany głównie przez gościnnych mieszkańców. Będzie też ognisko – w tym roku w formie dużego pikniku historyczno-wojskowego w Niedrzwicy Dużej, obok Gminnego Ośrodka Kultury, Sportu i Rekreacji. Oprócz ogniska planujemy dioramę partyzancką (statyczne pokazy scen z historii – dop. red.). Pojawią się m.in. partyzanci oraz ludność cywilna w strojach z epoki. Mają być też miejscowe orkiestry, które zagrają wojskowe piosenki. Bardzo sympatyczne jest to, że ludzie masowo i chętnie przyłączają się do naszej inicjatywy. To cieszy.
• A co z pomnikiem „Zapory”? Były bowiem plany, aby taki pomnik ustawić w Bełżycach.
– Radni, jeszcze w poprzedniej kadencji, odrzucili, mimo dużego społecznego poparcia, nasz wniosek dotyczący ustawienia pomnika „Zapory” w Bełżycach. Nie mamy o to pretensji, może po prostu jest jeszcze za wcześniej na taką inicjatywę, może potrzeba więcej czasu. To chyba dowód na to, że wciąż jest jeszcze dużo do zrobienia w zakresie wiedzy historycznej, tak niestety skutecznie wypaczonej przez komunistów.
Po decyzji Rady Miejskiej temat pomnika został zawieszony, ale nie zamknięty definitywnie. Póki co skupiamy się na edukacji i przekazywaniu wiedzy o „Zaporze”. Pomnik jest dobrym pomysłem, ale to jest rzecz martwa. Kiedyś ktoś powiedział mi, żebyśmy się nie przejmowali tymi przeciwnościami, bo my, poprzez rajdy i inne działania, budujemy „Zaporze” o wiele ważniejszy, bo żywy pomnik – w sercach oraz umysłach dzieci i młodzieży. I tego będziemy się trzymać.