Po co jeździć prosto: to nuda. Jazda bokiem w obłokach palnej gumy z opon, to jest fun - mówią drifterzy. Krajowa czołówka tego sportu już w ten weekend zawita do Lublina.
Punkty za wychylenie
Licencjonowani zawodnicy po raz drugi w historii będą rywalizowali na lubelskim obiekcie. Rok temu impreza została zdominowana przez deszczową pogodę.
- Miejmy nadzieje, że w tym roku lubelska aura będzie łaskawsza. Dzień przed otwarciem bram dla publiczności odbędą się oficjalne treningi - zapowiada Marek Wyrzykowski z Automobilklubu Wschodniego, współorganizatora imprezy (wraz z Polską Federacją Driftingu).
A już sobotę, przy publiczności, zostaną rozegrane eliminacje do "Top16” i bardzo widowiskowe finały.
- W czasie eliminacji każdy z zawodników zaprezentuje swoje umiejętności panowania nad autem w kontrolowanym poślizgu w trzech punktowanych przejazdach. Wynik najlepszego z nich zadecyduje, czy znajdzie się w najlepszej szesnastce i wystartuje w finałach - tłumaczy szczegóły Wyrzykowski. - Kryteria oceniania przejazdów to prędkość wejścia w zakręt i jej utrzymanie podczas całej trasy przejazdu, kąt wychylenia auta względem własnej osi i prawidłowa linia przejazdu oraz ogólne wrażenie, jaki przejazd zrobi na składzie sędziowskim.
Ty gonisz mnie, a ja ciebie
W finałach kierowcy zostaną pogrupowani w pary. W każdym z przejazdów do podziału będzie 10 punktów. - Więcej zdobędzie ten kierowca, który "uciekając” będzie jechał na tyle szybko, aby nie pozwolić się dogonić przy jednoczesnym utrzymaniu jak największego kąta wychylenia w poślizgu lub "goniąc” będzie cały czas "siedział na zderzaku” poprzedzającego go konkurenta. W drugim biegu kierowcy zamieniają się kolejnością, a dalej przechodzi ten, który będzie miał wyższy wynik dwubiegu - dodaje Wyrzykowski.
Brzmi to trochę dziwacznie, ale wygląda rewelacyjnie; to najatrakcyjniejsza faza zawodów. Maszyny pędzą bokiem bardzo blisko siebie; zdają się przeczyć prawom fizyki. Spod kół wydobywają się kłęby dymu, a każdy błąd może zakończyć zabawę.
Przy prędkościach rzędu 120-130 km/h przy wejściu w pierwszy zakręt może wydawać się to bardzo niebezpieczne, szczególnie, że nitkę toru kierowcy oglądają przez boczną szybę, jednak bez obaw: to profesjonalni zawodnicy.
- Chętni kibice będą mogli poczuć emocje na własnej skórze podczas "Drift Taxi”. Powiem, że świat przez boczną szybę wygląda nieco inaczej - kończy z uśmiechem Marek Wyrzykowski.
W drifcie liczy się nie tylko ogromna moc pojazdu, ale przede wszystkim technika kierowcy. - Nierzadko kierowcy dysponujący samochodami o większej mocy, przegrywają ze słabszymi. Bo liczy się technika i fantazja - dodaje Grzegorz Chmielowiec, jeden z najlepszych lubelskich drifterów, dobijający się do czołówki tego sportu.
Ale pewne rzeczy są niezbędne. Na początek mocne auto z napędem na tylną oś. - "Żelazo” musi mieć tylny napęd. To jest podstawa, tak jak minimum 150 koni. Ale żeby walczyć, trzeba już mieć co najmniej o sto więcej. Do tego trzeba dorzucić ekstremalnie mocne, najlepiej spiekane sprzęgło, odpowiednią skrzynię biegów i hydrauliczny hamulec ręczny - wylicza Chmielowiec. - Bardzo ważnym elementem jest szpera, czyli blokada mechanizmu różnicowego lub most zespawany na sztywno. No i, oczywiście, sztywne sportowe zawieszenie, felgi i duuuużo opon.
Najczęściej spotykane samochody w driftingu to nissan skyline, 200SX, wszelkiej maści BMW, toyota supra i mazda RX-7.
Czy to ostatni raz?
Ale nie wszystkim podoba się drift. A właściwie miejsce rozgrywania zawodów - od kilku lat trwa konflikt między mieszkańcy pobliskich bloków a Polskim Związkiem Motorowym, właścicielem toru.
- Mieszkańcom najbardziej przeszkadza właśnie drift, bo jest najgłośniejszy. Podczas zawodów będzie dokonany pomiar hałasu - mówi Waldemar Czerniak, prezes lubelskiego PZM. - I być może będą to ostanie takie zawody w Lublinie. Szkoda…
Drifterzy w Lublinie
20 czerwca na torze "Lublin” przy ul. Zemborzyckiej 85 odbędzie się 3 runda Drift Cup by PFD - Super Drift Series. Licencjonowani zawodnicy w piątek 19 czerwca odbędą treningi (dzień bez publiczności). W sobotę 20 czerwca już przed publicznością odbędą się eliminacje, a po nich przejazdy finałowe. Pierwsze jazdy o 10.30. Koniec zawodów o 17. O miejsca na podium kierowcy walczyć będą w systemie pucharowym w parach. Na razie, po dwóch rundach SDS na szczycie tabeli znajduje się Paweł Trela (nissan 200SX).